Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Gry Publicystyka

Wstęp na festiwal tylko z samochodem – o imprezach w ścigałkach

Rewolucje gier wyścigowych można podzielić na różne ery. Początkowo w latach 90. były one prostymi grami, opierającymi się na prostym schemacie: ty, samochód i droga. Zmieniło się to wraz z początkiem lat dwutysięcznych. Wtedy królował rozwój ery tuningu, głównie spowodowany sporą popularnością filmów Szybcy i Wściekli. A już w końcówce właśnie tych lat, zaczął się rozwijać kolejny kamień milowy. A dokładnie mowa tu o festiwalach, które obecnie znajdziemy w każdej ścigałce. Z tego powodu przyjrzyjmy się pierwszej grze, w której odbył się motoryzacyjny festiwal.

Protoplasta tematyki

Pierwszą produkcją, w której wykorzystano motyw festiwalu, był pierwszy Motorstorm wydany w 2006 roku. Pomysł na to przedstawiono nam już wcześniej na pokazie E3 za pomocą pierwszego zwiastuna. Natomiast głównym miejscem odbywania się owej imprezy była dolina Monument Valley charakteryzująca się swoimi pustynnymi terenami. Podczas uczestnictwa w zawodach możemy być świadkami publiczności zasiadającej wokół toru, różnych reklam wyświetlanych przez sponsorów rozgrywającej się imprezy czy ekranów pokazujących nasze poczynania w wyścigu. Oprócz tego nie zabrakło przede wszystkim utworów towarzyszących podczas tego wydarzenia. Owe świetnie pomagały w budowie klimatu dla festiwalu pełnego offroadowego szaleństwa. W większym wczuciu się w klimat dodatkowo pomagało specjalnie przygotowane przez twórców menu.

Mimo faktu, że pierwszego Motorstorma można uznać za pierwszą grę wyścigową korzystającej z tej tematyki, to trzeba jednak stwierdzić, że tytuł ten nie nastawił się na jeszcze większe ukazanie rozgrywającej się imprezy. W efekcie tego dostaliśmy festiwal, który był bardziej rzeczą na uboczu. Na szczęście kolejna gra wykorzystująca ten motyw postanowiła rozwinąć ten pomysł i wykorzystać festiwal jako główny element produkcji.

Z dróg na tory

Niecały rok później zostaje zapowiedziany kolejny Need for Speed o podtytule Prostreet. Pierwsza zapowiedź była dość kontrowersyjna. Główną ideą produkcji miało być porzucenie nielegalnych wyścigów oraz gonitw z policją, na rzecz legalnych zawodów, na profesjonalnych torach. O ile na papierze ten pomysł wydawał się mocno ryzykowny, tak w praktyce twórcy postarali się o to by, każdy pasjonat bezprawnego ścigania wchłonął się w klimat przygotowanego festiwalu. Studio odpowiedzialne za produkcję – Black Box, wzięło pomysł wykorzystany przez wcześniej wspomnianego Motorstorma i skupiło się wokół niego w całości.

Festiwal czeka na podbój

Zaowocowało to świetnym wyborem kierunku artystycznego idealnie wpasowującego się w typy wyścigów pojawiających się w grze. Dzięki temu mogliśmy przed wyścigiem obserwować całą imprezę. Mogliśmy także być świadkiem przepychanek między kibicami bądź pokazów samochodów przeciwników. A do tego jeszcze świetnie wpasowywał się komentator, który mógł skomentować nasz wybór wozu do kolejnych zawodów. Zresztą myślę, że odgrywa on tutaj ogromną rolę pod względem budowy klimatu tych zawodów. Nie tylko możemy się od niego dowiedzieć paru ciekawych rzeczy na temat naszych rywali, bo w dodatku bardzo często wysłuchamy od niego pochwały skierowane do nas samych. Chyba was nie zdziwi fakt, że osoba odpowiedzialna za tą rolę, pracuje jako komentator w rzeczywistości? Black Box doskonale wiedziało, co robi.

Wracając jeszcze do kierunku artystycznego, warto napomnieć, iż trasy także zostały wypełnione różnymi dodatkami powiązanymi z imprezą. Zauważymy sporą ilość namiotów, balonów, trybun i sponsorów.  Samochody przeciwników także bardzo często były mocno powiązane z tematyką festiwalu. Różne malowania, naklejki czy ogólnie ich wygląd nawiązywał właśnie do tego.

Na koniec warto jeszcze wspomnieć o rewelacyjnej ścieżce dźwiękowej. Idealnie się wpasowywała w cały klimat. Dotyczyło to samego menu przed wyścigiem, które posiadało specjalnie obrobiony dźwięk utworów tak, by dawał nam wrażenie rzeczywistego uczestniczenia w całym tym wydarzeniu. Natomiast podczas grzebania w naszych brykach, często mogliśmy posłuchać wolniejszych kawałków, które aż zachęcały do tworzenia wozu o bardziej kreatywnym wyglądzie.

Jak można zauważyć, Prostreet mocno rozwinął cały pomysł tworzenia motoryzacyjnego widowiska. Nastawienie się na większy udział w tym wspomnianym wydarzeniu wyszedł tematyce na dobre, jak i samej grze. Co prawda w tamtym okresie odsłona ta nie przyjęła się najlepiej, to obecnie możemy jednak zauważyć, jak sporo graczy zaczęło ją doceniać za rozwinięcie pomysłu. Doceniano też przede wszystkim jej immersyjność sprawiającą, że osoba grająca czuła się, jakby uczestniczyła w rzeczywistym zjeździe fanów czterech kółek. Jednak jest kolejna produkcja, która postanowiła to przebić i również postawić kartę na immersyjność, tyle że w podwojonej wartości.

Błotny festiwal

15 września 2007 roku śmiertelnemu wypadkowi ulega szkocki kierowca rajdowy – Colin Mcrae. Sygnował on popularną serię rajdówek CodemastersColin Mcrae Rally/Dirt. Wielu fanów spekulowało na temat tego, czy seria będzie kontynuowana. Mogli jedynie, oczekiwać na zapowiedź od Mistrzów Kodu. A już po zaledwie roku od premiery pierwszej odsłony, otrzymaliśmy oficjalne potwierdzenie prac nad Dirtem 2.

8 września 2009 roku przekonaliśmy się, jak finalnie wyglądała praca brytyjskiego studia. Pierwszą rzeczą, którą nam się rzuciła w oczy, to wykorzystanie po raz pierwszy w tej serii, omawianego w tym tekście motywu. Było widać sporo inspiracji wcześniej omawianą grą co do wykreowania tejże imprezy. Gra tak samo posiadała całkiem unikatowy wybór kierunku artystycznego. Podobnie jak wcześniej, trasy były ozdobione różnymi dekoracjami powiązanymi z imprezą. Również pojawił się komentator (chociaż nie był on tak mocno na pierwszym planie tak, jak to miało miejsce w Prostreecie). Nie brakowało również świetnie dobranej ścieżki dźwiękowej wpasowującej się w klimat.

Hej, nazywam się Ken Block

To, co wyróżniało dość mocno dzieło Codemasters, było wspomniane na końcu poprzedniego akapitu. Immersja. Całe menu zostało wykonane w taki sposób, byśmy mieli wrażenie oglądania festiwalu z pierwszej osoby. Dało nam to możliwość oglądania całej scenerii, przy okazji skakania po najróżniejszych opcjach. Zresztą nasza “metalowa puszka” jak to nazywa jeden z naszych znajomych, została wypełniona najróżniejszymi detalami. Możemy w niej odnaleźć pamiątki, które najprawdopodobniej nasz bohater zdobył przy okazji podróży po wirtualnym świecie. Skoro już jesteśmy przy podróżowaniu, to warto również zauważyć, że przy wyborze każdego wydarzenia w trybie kariery wyświetlała się nam przed oczami specjalnie spersonalizowana wejściówka, która jeszcze dokładniej pozwala się wczuć w klimat startu w konkretnej imprezie. Zresztą w zależności od wybranego eventu mogliśmy być świadkami, jak w menu zmienia się krajobraz wpasowujący się do miejsca, w jakim mieliśmy się okazje ścigać.

Zdarzyło mi się wcześniej wspomnieć o znajomych. Oni również mają swoją rolę do odegrania w tej produkcji. Wraz z pokonywaniem kolejnych kilometrów będziemy zdobywać u nich coraz to większy szacunek, dzięki któremu będziemy mogli mieć możliwość ścigać się z nimi w wyzwaniach drużynowych. Jednak nie tylko temu oni służą, bo także pojawi się wiele okazji, w których usłyszymy ich głosy. Najczęściej będą one odbywały się podczas wyścigów, na których nadarzy się okazja, by usłyszeć jak nasz znajomy  narzeka na naszą agresywną jazdę. Sami również będziemy mieli okazję bycia świadkiem kłótni między dwoma kierowcami.

Zaprezentowany festiwal przez Mistrzów Kodu pokazał, jak można jeszcze bardziej go ożywić oraz udoskonalić poprzez dodanie najróżniejszych smaczków. Te umiejętności miały spore znaczenie, dlatego że część pracowników tego studia miało szansę pracować przy kolejnej festiwalowej grze wyścigowej, określanej przez wielu jako tej najlepszej.

Festiwal Horizon

Pokaz Microsoftu na E3 2012 był przepełniony różnymi ciekawymi i niespodziewanymi produkcjami. Jedną z nich okazała się zapowiedź spin-offu serii Forza Motorsport. Dokładnie mam na myśli Forzę Horizon, która okazała się całkiem sporym zaskoczeniem wśród tego właśnie pokazu. Produkcja ta poszła bardziej w kierunek gry wyścigowej z otwartym światem. Opierała się o podobny schemat znajdujący się w pierwszym Test Drive Unlimited. Z taką to różnicą, że do schematu wplątano festiwal Horizon, tworzony w celu bycia stolicą nieskończonej zabawy okraszonej energetyczną muzyką, jak i najszybszymi wozami z tamtej epoki.

To co, ścigamy się?

Pomysły na jego wykonanie zostały oczywiście zaczerpnięte z poprzednio wspomnianych gier. Do wykonania tego celu pomógł fakt posiadania paru pracowników w Playground Games, którzy mieli już doświadczenie dzięki pracy przy produkcji drugiej odsłony Dirta. Można to zauważyć między innymi po samym interfejsie, dającym skojarzenia z produkcją Codemasters. Co więcej, było to widoczne przy liczbie innych szczegółów występującej w całej grze. Takich, jak chociażby fakt, że każdy wyścig odbywał się przy specjalnie przygotowanym stanowisku. Możemy też być świadkiem wieczornych zabaw publiczności przepełnionych fajerwerkami, muzyką oraz popisami innych kierowców.

Idea ze znajomymi także powróciła, lecz w formie tak zwanych Bossów. Gdy zdobyliśmy odpowiedni poziom, dostawaliśmy szanse się zmierzyć z naszym przeciwnikiem, a po jego pokonaniu  zdobywaliśmy jego szacunek. Dzięki czemu podobnie jak w Dirtcie 2 zdobywaliśmy reputacje, wspinając się po jej szczeblach aż do poziomu Mistrza Horizon. Samą okolicę festiwalową wypełniono ogromną ilością najróżniejszych dekoracji, plakatów czy także i bilbordów. Od Kolorado nigdy nie było czuć tak gęstej imprezowej atmosfery, jak w tej grze.

Wspominałem wcześniej o muzyce, która oprócz zapewnienia grze świetnej ścieżki dźwiękowej, została także ukazana podczas całej tej uroczystości. Głównie przez koncerty, na których możemy dostrzec sporą ilość pokazów pirotechnicznych zabawiających całą publikę. Gracz miał możliwość odsłuchiwania 3 różnych stacji radiowych przepełnionych muzyką elektroniczną, rockową oraz indie. Podczas słuchania tych stacji bardzo często mogliśmy usłyszeć w owym radiu informacje na temat odbywającej się dużej imprezy w okolicy.

Produkcja Playground Games świetnie ukazuje, jak dobrym pomysłem było wzięcie tej tematyki do ścigałki z otwartym światem. Wiele osób do dziś wspomina swoją podróż przez właśnie ten festiwal. Nie jest to niczym dziwnym, gdyż starania twórców w celu stworzenia idealnej imprezy były widoczne na każdym kroku.

Współczesne widowiska

Na podstawie tych czterech produkcji, można zauważyć mocne starania twórców co do stylistyki ich gier. Każdy z tych omówionych tu tytułów był jakimś kamieniem milowym w rozwoju tego tematu.
Skutkuje to obecnie tym, że wiele współczesnych gier wyścigowych stara się odnaleźć na nowo relację z pomysłami z przeszłości. Warto tutaj zauważyć jak seria Forza Horizon z każdą odsłoną, co raz mniej skupiała się na zapewnieniu pamiętliwego motoryzacyjnego wydarzenia. Szczególnie widoczne było to w piątej odsłonie, gdzie wiele graczy narzekało na totalny brak uczucia uczestnictwa w tym sporym wydarzeniu.

Need For Speed także próbował wrócić do tego okresu. W odsłonie Heat festiwal pełnił zadanie zarabiania kredytów do zakupów ulepszeń naszych pojazdów. Niestety ostatecznie skończyło się to dość mierną imprezą, będącą łatwą do zapomnienia. Chyba najlepszą nowszą produkcją z całkiem udanym wykorzystaniem festiwalu w grze wyścigowej, jest The Crew Motorfest. Oczywistą rzeczą jest fakt wykorzystania sporej ilości pomysłów z pierwszej Forzy Horizon, ale nie brakuje tu także naprawdę całkiem dobrych i oryginalnych rozwiązań na rozszerzenie całego tego konceptu.

Mam naprawdę spore nadzieje do tego, że prędzej czy później dostaniemy taką produkcję z imprezą, o której nigdy nie zapomnimy. Chciałbym też, żeby wykorzystanie tej tematyki wywoływało sporą nostalgię do czasów, kiedy to gry wyścigowe pokazywały swoimi festiwalami swój własny charakter i swoją prawdziwą duszę.