Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Gry Recenzje

Loopmancer — klatkujące pętlowanie

Zawód detektywa nie należy do najprostszych. Zdrady, oszustwa finansowe, szukanie zaginionych osób czy mordowanie ludzi w biały dzień to tylko kilka z ich obowiązków. Zwłaszcza to ostatnie jest szczególnie spopularyzowane. Nie można również zapomnieć o uganianiu się za mafijnymi bossami czy o cofaniu w czasie. Prywatny detektyw Xiang Zixu coś o tym wie. Poznajcie Loopmancer i całą masę jego problemów.

Drętwy start

Grę rozpoczynamy w mieście rozmową z naszym zaufanym technikiem i dostawcą broni. Zaleca nam ostrożność z misją i wręcza nową broń, dzięki której poradzimy sobie z każdym zagrożeniem. Już od tego momentu rzuca się w oczy, to jak drętwo postacie się poruszają, a i angielski voice acting pozostawia sporo do życzenia. Pierwsze wrażenia jednak często są nieadekwatne do rzeczywistości, tak więc pełni nadziei wyruszamy w miasto.

Już na pierwszy rzut oka widać, że coś jest nie tak. Nie mówię tutaj jednak o niczym zaplanowanym, tylko o tym jak gra wygląda oraz działa. Obraz wydaje się nieostry pomimo odpowiednich ustawień, a podczas ruchu nasza postać porusza się jak w slow motion. Na dodatek obraz momentami klatkuje, a to przecież dopiero początek gry. Z tego powodu postanowiłem zmienić ustawienia graficzne na najniższe z nadzieją, że coś to zmieni, jednak gra jak na złość, działała tak samo, jak nie gorzej. Mój komputer nie należy do tych z najwyższej półki, ale jednak udało mi się na nim bez większych problemów przejść Elden Ringa, który do najmniej wymagających nie należy.

loopmancer

Bolączek ciąg dalszy

Idąc dalej, spotykamy szefa miastowego dystryktu mafijnego, z którym jak się dowiadujemy, mamy pięcioletnią zadrę. Po nieprzyjemnej wymianie zdań przechodzimy do walki z jego pachołkami. Tutaj po raz pierwszy mamy okazję przetestować mocno reklamowany system walki. Niestety jak na coś tak promowanego, bijatyka w grze zawodzi. Do wyboru mamy ataki bronią, którą akurat mamy wyekwipowaną, strzał z pistoletu oraz wybraną umiejętność. Jednak żadna z tych rzeczy nie jest ani szczególnie dopracowana, ani satysfakcjonująca. Denerwuje również chaotyczność w zakupie broni. Możemy je zdobyć za walutę zdobywaną poprzez pokonywanie przeciwników, jednak gra daje możliwość ich zakupu, zanim nawet jacykolwiek się pojawią. Tak więc możemy sobie popatrzeć na oręż, którego nigdy nie spróbujemy, bo nigdy więcej tam ponownie nie będziemy.

Zastanawiacie się pewnie, co nam zabroni wrócić w to miejsce później? Otóż to, że nie ma żadnego później, ponieważ chwilę później umieramy i budzimy się w przeddzień operacji, którą dopiero co wykonywaliśmy. Jak się okazuje, bohater po odejściu z ziemskiego padołu rozpoczyna ponownie pętlę, w której się akurat znajduje. Tak więc powtarzamy wcześniejszy etap, jednak tym razem z kilkoma zmianami. Wszystko to z nadzieją, że uda nam się przerwać obecną pętlę i przejść do kolejnej.

Zbyt ładna grafika

Nie zrozumcie mnie źle. Osobiście nie uważam, że gra wygląda jakoś szczególnie dobrze. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, iż jest to debiutancki projekt studia. Jestem zdania, że najlepszą drogą do sukcesu jest pewne łacińskie powiedzenie. Sic Parvis Magna, czyli wielkość od skromnych początków. Mam wrażenie, że twórcy chcieli pominąć wspomnianą skromność i zacząć od czegoś dużego oraz zbyt skomplikowanego. Nie wyszło im to zdecydowanie na dobre, co odczuwa się praktycznie przy każdym elemencie gry. Rzec można, że porwali się z motyką na słońce.

Gdyby Loopmancer skupił się trochę mniej na grafice i efektywności, a bardziej na dopracowaniu systemu walki oraz optymalizacji to wszyscy byliby bardziej zadowoleni. Studio obiecuje poprawę wielu elementów, jednak tytuł doczekał się już dwóch łatek, a nadal boryka się z całą masą problemów.

loopmancer

Loopmancer — kiedy gra stara się być na siłę cool

Walcząc z zastępami przeciwników, powoli do naszej głowy zaczynają przenikać ich głębokie okrzyki bitewne. Szczególnie zapadły mi w pamięci takie sformułowania jak „fucking idiot”, „fucking hell”, „what the fuck” czy chociażby „you motherfucker”. No bo przecież wiadomo, że jedyne słowa w repertuarze bandziorów to fuck i jego wariacje. Powtarzają to niebywale często, co naprawdę szybko zaczyna irytować. Mam wrażenie, że twórcy starali się być bardzo młodzieżowi i pokazać, że nie boją się brzydkich słów, ale wyszło to po prostu żałośnie.

Żeby jednak nie mówić cały czas o wadach, to wspomnę teraz o pozytywie, jaki Loopmancer posiada. W grze możemy głaskać kotka! Siedzi on sobie w naszym apartamencie i uspokajająco mruczy. Może i nie wygląda za ładnie ani nie zachowuje się zbyt naturalnie, ale hej, to nadal kicia!

Być może w przyszłości będzie lepiej

Wbrew wszystkiemu, co napisałem wyżej, nie uważam Loopmancer za złą grę. Jest ona jedynie lekko niedorobiona. Czuć, że eBrain studio postawiło sobie trochę zbyt wysoko poprzeczkę. Widzę jednak promyk nadziei dla gry, ponieważ widać, że twórcy czytają opinie graczy i starają się tytuł naprawić. Liczę, że wyciągną wnioski i ich kolejny projekt będzie o wiele lepszy. Jeżeli tytuł Was zainteresował to, póki co zalecam wstrzymać się z zakupem do czasu, aż gra zostanie naprawiona bądź znajdzie się na jakiejś solidnej promocji.