Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Gry Recenzje

Endling — coś więcej niż gra wideo

Gdyby ktoś mi zadał pytanie „czy gry wideo to sztuka?”, to bez zastanowienia powiedziałbym, że tak. Jednak jak to ze sztuką bywa, są dzieła lepsze i gorsze, te robione z pasji i te dla zarobku, takie gdzie widać, że artysta włożył wiele godzin oraz takie robione masowo. Dokładnie tak samo sytuacja ma się z grami. Na rynku znajdziemy wiele niezależnych tytułów, które aż przytłaczają nas swoim głębokim przesłaniem czy innowacyjną wizją świata. Równie dużo jest tytułów AAA, wyglądających jakby dopiero co wyszły z taśmy produkcyjnej. Dzisiaj chciałbym przedstawić dzieło, które plasuje się na najwyższym piedestale kategorii gier z pasją i ważnym przesłaniem. Poznajcie Endling – Extinction is Forever.

endling

Rodzicielskie obowiązki

Grę rozpoczynamy w lesie. Lesie, który za mniej niż kilka godzin zamieni się w spaloną bryłę węgla. Wcielamy się w liska, który próbuje uciec z tego piekielnego miejsca. Po jakimś czasie i kilku nieprzyjemnych wydarzeniach w końcu udaje nam się uciec do naszej ukochanej nory. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że nasz lisek to tak naprawdę pani lisica i właśnie przyniosła na świat cztery młode. Od teraz naszym zadaniem jest znajdywanie im jedzenia oraz ochrona przed drapieżnikami jak podrosną i zaczną wychodzić z nory.

Po tytule można wnioskować, że gra ma coś wspólnego z wymieraniem. Po kilkunastu minutach rozgrywki już w pełni rozumiemy dlaczego. Świat w Endling jest, lekko mówiąc, zanieczyszczony. Ludzie nie są w stanie już oddychać bez masek gazowych, wszędzie leżą śmieci, a woda już dawno straciła jakiekolwiek zbawcze właściwości. Pośrodku tej całej klimatycznej masakry jest pozostawiona lisica i jej miot. Ich szanse na przetrwanie są nikłe. Nie dość, że na każdym kroku czekają jakieś zagrożenia, to jeszcze znajdowanie pożywienia graniczy z cudem.

Nieszczęście w nieszczęściu

Jak można się domyślać, nasze próby przetrwania do bezwypadkowych nie należą. Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Los gotuje nam same dołujące i przykre scenariusze, gdzie nierzadko jesteśmy pozostawieni ze złamanym sercem. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mamy żadnej możliwości przeciwstawienia się światu, bo jesteśmy tylko zwykłym lisem.

Nie chcę za bardzo przybliżać historii przedstawionej w Endling, bo uważam, że odebrałoby to wiele emocji, które mi towarzyszyły podczas rozgrywki „na ślepo”. Mogę jedynie powiedzieć, że nie będziecie się nudzić.

Endling — szara rzeczywistość

Jedyny mankament, jaki w mojej opinii gra posiada to bycie odrobinę zbyt powtarzalnym. Nasza codzienna rutyna składa się z wyjścia z nory, znalezienia jedzenia i powrotem przed świtem. Równa się to, z tym że chodzimy cały czas tymi samymi ścieżkami, co za piątym czy szóstym razem potrafi naprawdę męczyć. Oczywiście wraz z rozwojem fabuły gra odblokowuje wiele nowych terenów. Jednak żeby do nich dotrzeć, musimy ponownie przemierzyć ścieżki, aż za bardzo już przez nas utarte. Kilka nowych nor czy chociażby tymczasowych kryjówek usunęłoby ten problem praktycznie natychmiastowo.

Przetrwaj za wszelką cenę

Endling to tytuł zjawiskowy. Porusza nietuzinkowy temat, w nietypowy sposób i robi to w naprawdę świetnym stylu. W pełni zasługuje na określenie go sztuką. Każdy, kto potrzebuje uświadomienia, jak ziemia będzie wyglądać w przyszłości (jeśli nie będziemy o nią dbać), bądź przyda mu się motywacja do zmiany stylu życia, musi nabyć ten tytuł. Cała reszta również powinna się z nim zapoznać, bo to po prostu kawał dobrej gry.