Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Fort Triumph
Gry Recenzje

Fort Triumph – syndrom jeszcze jednej tury

Zapewne każdy z graczy mógł nie raz doświadczyć na własnej skórze tego zjawiska. Sytuacji, kiedy to kontynuował trwającą od dawna rozgrywkę, pomimo że chwilę wcześniej obiecywał sobie, że następna misja, tura lub mecz będą w jego wykonaniu tą ostatnią. Mnie sytuacje te najczęściej przytrafiają się przy okazji różnego rodzaju gier turowych lub strategicznych. Jeszcze jedna wyprawa w Darkest Dungeon, jeszcze tylko jedna tura w Cywilizacji lub już naprawdę ostatnia bitwa w Total War są najlepszymi tego przykładami. Od dawna jednak nie natrafiłem na żadną nową produkcję, która wciągnęłaby mnie do tego stopnia. Sytuacja ta zmieniła się, kiedy na swojej konsoli uruchomiłem Fort Triumph.

Ta niepozorna turowa gra strategiczna osadzona w klimacie fantasy na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym, lecz to właśnie ten tytuł spowodował, że przez ostatnie dni spędziłem zdecydowanie zbyt dużo czasu przed ekranem swojego telewizora. Pozwólcie, że opowiem Wam, w czym moim zdaniem tkwi cały sekret tej niewielkiej produkcji. 

Fort Triumph

Powtórka z rozrywki?

Fort Triumph to debiutanckie (i jak do tej pory jedyne) dzieło stworzone przez studio CookieByte Entertainment. Zrealizowany przy pomocy zbiórki na Kickstarterze tytuł swoją premierę zaliczył tak naprawdę już w ubiegłym roku, wychodząc w pierwszej kolejności na PC. Dopiero teraz nadszedł jednak moment wypuszczenia jego wersji na konsole Sony, Microsoftu i Nintendo. Autorzy od początku nie ukrywali faktu, że podczas tworzenia swojego dzieła inspirowali się dwoma legendarnymi już seriami gier strategicznych, jakimi są Heroes of Might and Magic oraz XCOM.

Czy takie naśladownictwo wyszło im na dobre? Z całą pewnością. Nie zdecydowali się oni bowiem jedynie skopiować stare pomysły, ale i dodać od siebie coś nowego. Rozgrywka w Fort Triumph ma dwojaki charakter. W makro skali jest to tytuł, w którym niczym w najlepszych odsłonach heroesów podróżujemy po mapie, próbując stopniowo ulepszać swoje zamki. Natomiast w mikro skali rozgrywka w tej produkcji najbardziej przypomina tę znaną powszechnie z serii XCOM, gdzie to nasze postacie walczą z przeciwnikami na pokrytej siatką mapie, wykonując na zmianę tury.

Fort Triumph

Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę

Podstawę rozgrywki w Fort Triumph stanowi drużyna. Składająca się z maksymalnie piątki bohaterów służy nam do eksploracji mapy oraz walki z napotkanymi na niej przeciwnikami. W ręce graczy twórcy oddali cztery różne frakcje: ludzi, nieumarłych, trolli i goblinów. Niezależnie jednak od tego, którą z ras wybierzemy, drużynę i tak będziemy mogli złożyć z bohaterów należących do jednej z czterech klas: paladynów, magów, dzikusów i zwiadowców.

Przedstawiciele każdej z nich charakteryzują się odmiennymi umiejętności. Warto zatem postawić w drużynie na różnorodność, dzięki niej nasza drużyna poradzi sobie z każdym napotkanym na swojej drodze niebezpieczeństwem. Paladyn specjalizujący się w walce kontaktowej oraz posiadający większą liczbę punktów życia niż mag i zwiadowca lepiej będzie sprawdzał się jako tank w naszej drużynie. Skupiając na sobie uwagę przeciwników, umożliwia on innym postaciom używanie swoich śmiercionośnych zdolności takich jak kule ognia, łańcuchy błyskawic lub lodowe strzały. Każdy z bohaterów może zdobywać nowe poziomy dzięki zbieranemu doświadczeniu. Daje to możliwość odblokowywania nowych umiejętności oraz rozwijanie już dostępnych. 

Fort Triumph

Tu na razie jest ściernisko

Mając wystarczająco silną drużynę, możemy bez większych przeszkód podróżować po świecie w Fort Triumph. Wypełniony jest on całą masą ciekawych elementów. Poruszając się po mapie, możemy każdego dnia wykonać jedynie z góry określoną liczbę kroków, dlatego ważne jest, by dobrze zastanowić się nad tym, gdzie dokładnie chcemy się udać. Napotkani po drodze rywale tacy jak szkielety i pająki będą dla nas stanowić najczęstsze wyzwanie. Dzięki walkom z nimi będziemy mogli zebrać odpowiednie doświadczenie do tego, by nasi bohaterowie stali się jeszcze silniejsi. Inne aktywności, na jakie możecie natrafić to m.in.: magiczne ołtarze, worki i skrzynie z tajemniczą zawartością oraz farmy generujące złoto lub punkty magii.

Te dwa ostatnie odgrywają szczególną rolę podczas zabawy. Pozwalają one bowiem ulepszać naszą fortecę. Jest to zamek zapewniający naszej drużynie dostęp do różnego rodzaju bonusów. Rozbudowując budynki w mieście, możemy na przykład zwiększyć liczbę kroków, jakie nasza drużyna może pokonać każdego dnia oraz dodać postaciom umiejętność wykonywania kontry. Każda z frakcji posiada trochę inny zestaw budynków, jakie może mieć w swojej fortecy. Co więcej, w dostępnej w mieście Gildii możemy za zdobyte podczas walk punkty sławy na stałe zwiększać pancerz oraz zdrowie naszych bohaterów. Na koniec wspomnę, że dzięki zakładce Bohaterowie jesteśmy w stanie zrekrutować kolejnych herosów, tworząc w ten sposób drugą drużyną, która również będziemy mieć możliwość poruszania się po planszy. 

Fort Triumph

To jeszcze nie wszystko, co Fort Triumph ma do zaoferowania

Tym, co spodobało mi się szczególnie w Fort Triumph były walki z przeciwnikami. Zawsze w grach w turowych tego typu lubiłem przechodzić każdy etap tak długo, aż nie znalazłem w nim optymalnego rozwiązania umożliwiającego mi pokonanie przeciwnika z jak najlepszym wynikiem. Tutaj jest to jednak mocno utrudnione. Przede wszystkim model każdej mapy jest generowany losowo. Powoduje to, że tak naprawdę nigdy nie jesteśmy w stanie przygotować się, na to co nas czeka. Co więcej, w trakcie walki nie możemy wykonywać zapisu rozgrywki, przez co próbując czegoś wyjątkowo ryzykownego, musimy mieć świadomość, że nie wczytamy już poprzedniego stanu rozgrywki. Bardzo ciekawy jest również system kopnięć i przesuwania przeciwników oraz obiektów podczas walki. Dzięki niemu możemy przywrócić drzewo na stojącego za nim rywala lub popchnąć go na podpalone wcześniej pole.

Z wartych wspomnienia jeszcze elementów z pewnością są cechy bohaterów, jakie mogą oni zdobyć. Wpływają one pozytywnie lub negatywnie na ich zdolności. Mimo tych wszystkich elementów uważam, że w Fort Triumph brakuje zawartości. Dla graczy dostępna jest trwająca kilkanaście godzin kampania, która nie wyróżnia się niczym specjalnym i w pewnym momencie zaczęła mnie mocno nużyć. Poza nią w grze dostępne są jeszcze pojedynki. W nich za to możemy dowolnie tworzyć pojedynczy scenariusz rozgrywki. Dokonując wyboru liczby graczy, poziomu trudności oraz wyglądu środowiska jesteśmy w stanie wykreować naprawdę ciekawy poziom. W ten sposób możemy zagrać nawet z 8 przeciwnikami na mapie lub przyjaciółmi grając na jednym kontrolerze i wykonując na zmianę swoje tury.

Czegoś w Fort Triumph zabrakło 

O Fort Triumph ciężko jest mi powiedzieć coś złego. To bardzo dobrze zrealizowana produkcja z ciekawym pomysłem na siebie. Nie jest ona jednak z pewnością doskonała. Przede wszystkim po tych kilku godzinach zabawy nie czuję potrzeby, by wracać ponownie do tego tytułu. Brak w nim jakiejś wielkiej różnorodności w klasach, bohaterach i mapach mogącej przyciągnąć gracza na dłużej. Kampanię w całości ukończyłem, a pojedynki z botami niespecjalnie mnie interesują. Jest to po prostu dobra produkcja, jednak nic więcej. Nie ma w tym nic złego, na rynku obecnie pełno jest podobnej klasy dzieł, sęk w tym, by trafiło ona do odpowiedniego odbiorcy.

Jeżeli zatem brakuje Wam strategicznej gry turowej, w której moglibyście zagrać razem z botami lub z kimś wspólnie na kanapie to z pewnością tytuł ten was nie rozczaruje. Wszystkim nieprzekonanym radzę jeszcze raz zastanowić się nad tym, co przeczytaliście wyżej oraz przyjrzeć się bliżej rozgrywce znalezionej na Youtubie, by móc uniknąć ewentualnego rozczarowania.