Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Gry

Dead Space – klasyczne pomysły w kreatywnym wydaniu 

Nie jest tajemnicą, że apokaliptyczne klimaty przyciągają tłumy graczy, zaciekawionych kolejnym przedstawieniem zagłady ludzkości. Nie da się również ukryć, że niewiele tytułów oferuje nowe pomysły w tym zakresie. Zombie, koniec cywilizacji, zmagania pojedynczych ocalałych w wypełnionym śmiercią świecie, wszystko to widzieliśmy wiele razy. W obliczu pewnego zastoju w tym temacie cieszy zapowiedź odświeżonego Dead Space. Posłużyła mi ona także do wypróbowania oryginału. Teraz, po zobaczeniu napisów końcowych, mam nadzieję zachęcić każdego nieprzekonanego, do zagłębienia się w nie do końca martwy kosmos.

Pomimo trzynastu lat od premiery, nie zamierzam psuć nikomu możliwości poznania historii kryjącej się za tym tytułem. O fabule więc będzie krótko. Gracz wciela się w Isaaca Clarka, inżyniera będącego członkiem grupy ratunkowej, mającej za zadanie sprawdzić sygnał ratunkowy pochodzący z planetołamacza ISG Ishimura. Statek ten milczy od momentu wezwania pomocy i pomimo zdrowego rozsądku, nakazującego w tej sytuacji udanie się jak najszybciej na drugi koniec galaktyki i zapomnienie o całej sprawie, wahadłowiec z głównym bohaterem na pokładzie ląduje w dokach Ishimury. Niedługo po tym gracz zostaje odcięty od reszty przez atak nieznanych mu kreatur i musi rozpocząć walkę o życie, w celu ewentualnej ucieczki w kierunku przeze mnie wymienionym.

Rozczłonkowanie > Headshot

Całą historię podzielono na 12 rozdziałów. W ich trakcie Isaac zostaje zmuszony stawić czoła całemu katalogowi potworów znanych jako nekromorfy, lub prościej, kosmiczne zombie. Z tym wyjątkiem, że te maszkary, po odstrzeleniu tego co kiedyś było głową, dalej szarżować będą w naszym kierunku, wymachując ostrzami na rękach i wywołując na nieprzygotowanym na to graczu ciarki. Jedynym sposobem na poradzenie sobie z problemem, jest upewnienie się, że nie mają już czym wymachiwać ani czym biegać. Ta jedna zmiana w stosunku do oklepanego “strzelaj w głowę, by zabić” urozmaica prosty w założeniach system walki i świetnie sprawdza się w połączeniu z bronią, jaką mamy do dyspozycji. Większość z narzędzi mordu była wykorzystywana przez inżynierów i górników w ich codziennej pracy. Jak jednak krwawy horror, w którym utknął główny bohater, wygląda, a może nawet co ważniejsze, brzmi?

Gameplay w Dead Space

Koszmaru piękne oblicze

Warstwa wizualna wciąż sprawdza się świetnie. Statek pogrążony w ciemnościach, oświetlany zaledwie kilkoma, migoczącymi lampami ocalałymi z masakry, groteskowe widoki tego co pozostało z członków załogi, a pośród tego nekromorf zmierzający w twoim kierunku to przepis na paniczne wystrzelenie na oślep całego magazynka w monstrum. Całość dopełnia audio, które w dużej części składa się z głuchych dźwięków rozpadającej się metalowej skorupy, w której tkwi Isaac, przerywany wrzaskami pozbawianych kończyn maszkar i głębokimi zawodzeniami znacznie większych potworów czekających na odpowiedni moment do ukazania się graczowi. Muzyka, choć rzadka, zawsze pojawia się w odpowiednich momentach, by dopełnić sytuacji, w jakiej obecnie jesteśmy. 

Dead Space to horror idealny? Bez przesady

Wady psujące klimat zaszczucia są dwie, zacznę więc od tej przynajmniej zabawnej, a jest nią ragdoll. Dotknięcie szczątek, pudełek czy czegokolwiek innego reagującego z modelem bohatera. Każdy z tych przypadków udowadnia, że wszystko na Ishimurze wypełnione jest helem. Wesoło podskakujące zwłoki, nad którymi próbujesz przejść, nieraz wywołają przynajmniej uśmiech, o ile nie parsknięcia śmiechem. To burzy immersję i poczucie zagrożenia, jednak nie jest największą bolączką. Jest nią niski poziom trudności gry. Na poziomie normalnym, który, jak wnioskuję po nazwie, miał zapewnić dobrą mieszankę trudności i zagrożeń, nie zginąłem ani razu. Całą grę ukończyłem, kupując jedną dodatkową giwerę, a i to tylko dlatego, że chciałem urozmaicić sobie walkę. Jak na horror stawiający na przetrwanie, bardzo krótko faktycznie walczymy o życie. Przy dokładnej eksploracji nigdy nie zabraknie amunicji i kredytów na dalszy rozwój, a przeciwnicy szybko z przerażających mogą stać się zwyczajnie uprzykrzający nam życie.

Dead Space

Czy polecam Dead Space? Jak najbardziej. Dla historii, klimatu opuszczonego statku kosmicznego i kreatywnego wykorzystania pomysłu nieumarłych przeciwników. Należy jednak wziąć poprawkę na monotonną po jakimś czasie rozgrywkę na poziomach trudności innych niż trudny. Jeżeli przebolejecie tę niedogodność, życzę powodzenia w ponownym uczynieniu kosmosu martwym.