Seria o polowaniu na potwory jest na rynku już od 2004 roku. Do niedawna popularna głównie w Japonii i krajach azjatyckich. Pomimo dobrych ocen krytyków na zachodzie, marka nigdy nie sprzedawała się za dobrze. Wszystko to do czasu wypuszczenia części o podtytule World. Została ona wydana na wszystkie konsole obecnej generacji i komputery jednocześnie na całym świecie. Sprawiło to, że po zaledwie trzech dniach od premiery Monster Hunter: World stał się najlepiej sprzedającą grą z serii, a na obecną chwilę jest najlepiej sprzedawaną grą od Capcomu kiedykolwiek. Jak podają statystyki, ponad 70% kupionych kopii pochodzi spoza Japonii, co kiedyś byłoby nie do pomyślenia. Zwiększona popularność marki wyszła wszystkim tylko na dobre, ponieważ niedawno dostaliśmy kolejną świetną odsłonę — Monster Hunter Rise. Na dodatek w dniu wypuszczenia tego tekstu do rąk graczy trafia Monster Hunter Stories 2, czyli spin-off serii, o którego prequelu będę dzisiaj mówił.
Nie daj się złapać!
Monster Hunter Stories całkowicie odbiega od głównych założeń odsłon serii. Tym razem nie wcielamy się w morderczego łowcę, a jeźdźca, który potrafi ujeżdżać potwory i się z nimi zaprzyjaźniać. Niczym w pokemonach będziemy powiększać kolekcję swoich stworków. Jednak tutaj, zamiast łapać je w pokeballe, musimy zakraść się do leża danego potwora i wykraść jego jajo. Kiedy już mamy nasze upragnione jajko, to należy je wykluć z należytą troską. Jak już się nasz nowy przyjaciel wykluje, to możemy nadać mu imię i dołączyć do naszej drużyny.
Zapewne wielu z Was, kiedy słyszy słowa Monster Hunter, to wyobraża sobie wielkiego wojownika z jeszcze większym mieczem, toporem czy innym narzędziem zagłady walczącego z przerażającym potworem w starciu na śmierć i życie. Nie jest to błędne skojarzenie, jeżeli mówimy o głównych odsłonach serii. Jednak tak jak pisałem już wcześniej, Stories jest inne, nawet pod tym względem.
System potyczek z dzikimi bestiami bazuje na prostej walce turowej, gdzie stajemy w szranki razem z jednym wybranym potworkiem. Jest on bardzo prosty, ponieważ jedyne co musimy o nim wiedzieć to to, że są 3 typy ataków — silny, szybki i techniczny. Każdy jest mocny na jedno i słaby na drugie, niczym woda jest efektywna na ogień, a słaba na rośliny, jak we wspomnianych już wcześniej pokemonach. Jako dodatek w grze jest system polegający na łączeniu naszych ataków z naszymi kompanami. Żeby takie ataki wykonać, należy sukcesywnie wybierać rodzaj ataku, który jest dobry na atak naszego przeciwnika. Zarówno nasza postać jak i nasz potworek ma różne indywidualne umiejętności. Niektóre z nich zadają różnego rodzaju obrażenia, wzmacniają nas lub osłabiają przeciwnika. Nie jest to jednak nic skomplikowanego i nawet dziecko sobie z tym poradzi.
Na czym grać w Monster Hunter Stories?
Tytuł początkowo ukazał się tylko na konsolę Nintendo 3DS, lecz 2 lata później dostał port na urządzenia mobilne. Jeżeli nie macie konsoli od wielkiego N, to wybór jest tylko jeden. Wersja komórkowa gry dostała dużo usprawnień, takich jak o wiele lepsza oprawa graficzna, poprawiony interfejs oraz dużo pomniejszych ulepszeń, które umilają rozgrywkę. Jednak nie sprawia to, że granie w Monster Hunter Stories na telefonie jest komfortowe. Osobiście przyznam, że gram w dużo gier na telefonie, mniejszych lub większych i żadna tak bardzo nie nagrzewa mi telefonu i nie zżera baterii jak to. Moja bateria potrafiła zejść od 100% do 15% w niecałe trzy godziny, gdy przy normalnym użytkowaniu spokojnie starcza na dwa dni. Dlatego właśnie, gdybym tylko miał taką możliwość, to bez zastanowienia grałbym w ten tytuł na konsoli, gdzie pierwotnie się pojawiła.
Stories nie tylko z nazwy
Jeżeli graliście w jakieś odsłony Monster Huntera, to zapewne wiecie, że fabuły jest tam tyle co kot napłakał i głównym zajęciem gracza jest szlachtowanie potworów. W Stories historia jest wyraźnie zarysowana i czujemy, że mamy jakiś cel. W grze nawet postacie poboczne mają swój charakter i cele, które często kolidują z tym, co się dzieje w świecie. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że seria otrzymała anime. Serial wyszedł w 2016 roku i liczy sobie 75 odcinków. Niestety z tego co mi wiadomo, nie wyszedł on za dobrze i nie warto się nad nim pochylać. Chyba że nie macie nic do roboty, jesteście fanami serii albo po prostu masochistami.
![](https://cyberkruki.pl/wp-content/uploads/2021/07/monster_hunter_stories_flight.jpg)
Więcej, ładniej, ciekawiej
Tymi trzema słowami można opisać sequel Monster Hunter Stories. Na trailerach i pokazach rozgrywki można zobaczyć, że druga odsłona serii w pełni wykorzystuje moc Nintendo Switch, na którym się pojawi. Wszystko wygląda tutaj bardzo ładnie, od postaci, przez świat przedstawiony, aż do potworów. Również fabuła zapowiada się o wiele ciekawiej niż w pierwszej odsłonie. Osobiście uważam, że nie trzeba do gry więcej nic dodawać, ponieważ sam koncept jest naprawdę świetny i jeżeli mamy go dostać w lepszej oprawie wraz z lepszą historią to ja jestem po prostu kupiony.
Z miejsca uspokajam ludzi, którzy nie mają jak zapoznać się z pierwszą odsłoną. Aby zagrać w drugą część, nie jest potrzebna znajomość poprzednika. Historia przedstawiona tytule ma dziać się w innej osi czasu. Tak więc jeśli tylko jesteście zainteresowani, to możecie bez wyrzutów sumienia zacząć swoją przygodę z Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin.
Konkludując, Monster Hunter Stories to spin-off warty uwagi. Jest to wspaniała odskocznia od głównej serii, w której spędzicie spokojnie ponad 30 godzin. Na dodatek jest ona przyjazna dla każdego, więc mogą w nią zagrać nawet dzieci. Jedyną bolączką gry jest system, który ogranicza możliwości tego, czym mógłby być tytuł. Na szczęście wierzę, że ten problem jest zlikwidowany w drugiej odsłonie, w którą mam zamiar jak najprędzej zagrać.