Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Gry Recenzje

Recenzja Lumberhill – kooperacyjna zabawa w drwali

Gry kooperacyjne w ostatnim czasie stały się bardzo popularnym gatunkiem. Po wielkim sukcesie Overcooked pojawił się zalew innych produkcji bazujących na podobnych założeniach. Można tutaj wspomnieć, chociażby Tools Up!, Moving Out czy Witchtastic. W recenzji tej zajmę się innym tytułem bazującym na podobnych założeniach, który jednak próbował dołożyć do tej formuły coś od siebie. Jak ostatecznie wypadło Lumberhill?

Zostańmy drwalami

Lumberhill to produkcja polskich studiów 2BIGo oraz ARP Games, a sam tytuł wydawany jest przez All in! Games. W grze maksymalnie czterech graczy wciela się w grupę drwali, którzy przy okazji czasami zajmą się zwierzętami, połowią ryby czy ukradną jaja pterodaktylowi. Wszystko to przy ograniczonym czasie, różnych przeszkodach na mapie i przeszkadzaniu sobie wzajemnie. Formuła ta jest bardzo znana wszystkim, którzy mieli wcześniej kontakt z którąś z wcześniej wspomnianych gier.

Do dyspozycji gracze otrzymają 4 regiony – Las, Azję, Hawaje, Dinozaury. W każdym z nich znajduje się po 10 aren, a na każdej arenie do zdobycia są trzy gwiazdki za zdobycie określonej liczby punktów z wykonywania zadań. Poza tym każda arena zawiera również dodatkowe zadanie, np. “Nie podnieś żadnego zwierzaka w trakcie rozgrywki”. Za zdobywanie gwiazdek oraz siekier z zadań specjalnych odblokowuje się nowe skiny do postaci lub zwierzątek, adekwatne do tego, w jakim świecie się znajdujemy. Do tego znajduje się arena finałowa, Arka, która jest kompilacją każdego ze światów. Poza tym, w grze znajduje się również tryb PvP, więc zawartości jest sporo. Lumberhill ukończyłem w 7 godzin, ale spokojnie mógłbym tu spędzić z 15. Tylko nie wiem, czy będę chciał maksować te areny. Dlaczego?

Lumberhill wkurza. Aż za bardzo

Na pewno przy okazji wielu dyskusji o Overcooked słyszeliście, że jest to gra, która może spowodować wiele kłótni w związkach. Denerwowanie się na popełnianie przez swojego partnera lub swoją partnerkę błędów stało się pewnym standardem tego gatunku i za to go pokochano. W Lumberhill jednak to zdenerwowanie poszło w trochę inną stronę. Bardzo rzadko się denerwowałem na towarzyszy. Czasami ktoś mnie uderzył siekierą albo przeszkadzał w zaganianiu zwierząt, ale to było raczej “kurde sorki” “luz”. Bo zdenerwowanie szło z zupełnie innej strony.

Po screenach widać, że te areny to zazwyczaj latające wyspy. Łatwo się domyślić, że będzie tutaj dużo skakania. I wiecie co? Jest okropne. Absolutnie żaden z grających nie rozumiał, na jakiej zasadzie działają skoki. Są one strasznie nieprecyzyjne i ze względu na perspektywę – nieczytelne. Nie zliczę, ile to razy któryś z nas rzucał bardzo niecenzuralnymi słowami, po kolejnym z rzędu spadku skacząc na inną wyspę. Z tego też powodu najlepiej bawiłem się na mapach, które tego skakania miały jak najmniej – nagle ta gra stawała się naprawdę przyjemna i zabawna.

Inne wady są być może kwestią tego, że ta gra nie była we wczesnym dostępie, by można było usłyszeć jakiś głos graczy. Na jednej mapie mieliśmy problem z ugaszeniem pożaru, ponieważ obok studni stała siekiera. Ciężko było podnieść wodę, bo co chwila podnoszono przypadkowo siekierę. Trzeba było odnieść gdzieś narzędzie, by można było podnieść wiadro. A czas leciał, i nagle połowa mapy stała w płomieniach. Ogień też czasami irytował z powodu ułożenia map. Na finałowej arenie nie zdążyliśmy dojść do studni ze względu na budowę mapy, a już połowa areny płonęła. Irytowało też gdy drzewo stało przy krawędzi mapy i po ścięciu spadało. Może to miało być utrudnienie przy ścinaniu drzew, ale mi się nie spodobało.

Czasami wkurzała też praca kamery. Arena nie była w pełni widoczna, a kamera jak już się delikatnie poruszała, to wyłącznie za mną. Gdy dwójka graczy była po przeciwnych stronach mapy, widoczność trochę spadała.

Problemem też zdecydowanie był balans map.

Na jednych uzbieranie oczekiwanego wyniku przychodziło z minutowym wyprzedzeniem, a na innych przez różne irytujące problemy było to dużo trudniejsze. Przez co gra wyglądała tak, że albo mieliśmy problem wbić dwie gwiazdki, albo bez problemu wbijaliśmy trzy. Możliwe, że poziomy powinny być po prostu poukładane w trochę innej kolejności, tak żeby im dalej było trudniej. Kompletnie nie odczuwaliśmy tego, że następny poziom będzie cięższy – czasami nagle stawało się łatwiej.

Dziwił też samouczek. W zamyśle samouczek miał pojawiać się, gdy gracz pierwszy raz napotykał na daną funkcję. Jednak nie zawsze to działało tak, jak powinno. Dla przykładu, z początku ambitnie chcieliśmy wymaksować każdy świat. Dlatego po odblokowaniu następnego nie rzucaliśmy się na niego, tylko siedzieliśmy w tym swoim, by zrobić wszystkie areny. Pojawiła się winda. Samouczka nie ma. Potem poszliśmy do następnego świata, a tam… samouczek dotyczący windy. Być może twórcy założyli, że gracze będą przechodzić do następnych światów od razu po odblokowaniu nowej mapy, ale chyba lepiej jakby samouczki pojawiały się w momencie, gdy gracz po raz pierwszy napotyka na daną funkcję.

W Lumberhill z początku graliśmy w dwuosobowym składzie i bawiliśmy się nieźle, ale w pewnym momencie zaczęło się robić zbyt trudno. Na szczęście gra wspiera steamową funkcję Remote Play Together i bez większych problemów zaprosiłem do gry kolejnego znajomego. W trójkę od razu zabawa była lepsza i być może w czwórkę byłoby jeszcze lepiej.

Jednak Lumberhill nie jest złe

Trochę tych wad jest, ale większość z nich pewnie można poprawić kilkoma łatkami usprawniającymi grę. A wtedy moglibyśmy otrzymać naprawdę przyjemny tytuł. Na arenach działających dobrze, bawiliśmy się świetnie i nie zauważyliśmy kiedy minęło 5 godzin z naszej sesji. Zawartości jest dużo, a zadania zazwyczaj są sprawiedliwe. Do tego wszystkiego mamy tryb PvP, który może nie jest czymś, gdzie będę spędzał dziesiątki godzin, ale na te kilka rund było bardzo fajnie. W zabawie tej jedna grupa graczy wciela się w drwali, a druga w przeszkadzające im zwierzaki. Było bardzo fajnie, ale jednak graliśmy w zespole trzyosobowym i zdecydowanie brakowało nam czwartego. Nie mniej, tryb PvP jest bardzo na plus i trochę szkoda, że nikt nie wpadł na pomysł dodania licznika, ile razy ktoś wyrzucił kogoś z mapy.

Oprawa audiowizualna jest bardzo przyjemna dla oka, chociaż czasami obraz lekko się zlewał, co momentami przeszkadzało. Jeżeli chodzi o płynność, to gra przez cały czas utrzymywała stabilne 60 klatek. Jedynie w trybie PvP odczuwałem spadki, ale być może była to też wina Remote Play.

Podsumowując, Lumberhill to całkiem niezła gra, ale mogłaby być jeszcze lepsza

Czas spędzony w Lumberhill wspominam dobrze, ale czuję, że mógłby być jeszcze lepszy. Po siedmiu godzinach mieliśmy już trochę dosyć i nie mieliśmy ochoty maksować gry. Może po jakiejś przerwie chętnie się do tego wrócić, by pozdobywać więcej gwiazdek i odblokować resztę skinów. Liczę, że twórcy wezmą pod uwagę te problemy i coś z nimi zrobią, bo Lumberhill nie potrzebuje wiele by stać się grą dużo lepszą. Jednak do takiej zabawy w 3-4 osobowej grupie Lumberhill nadaje się idealnie. Cena jest całkiem sympatyczna, bo na Steam wynosi 53,99zł. Zaplanowana jest również premiera na Nintendo Switch, jednak jeszcze nie wiemy kiedy to nastąpi.

 

Grę otrzymaliśmy bezpłatnie od wydawcy All in! Games. Dziękujemy!