Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Gry Recenzje

Hero’s Hour – poniedziałek znowu najlepszym dniem tygodnia

Jest taki jeden dziwny przypadek, kiedy to poniedziałek jest najlepszym dniem tygodnia. Sytuacja taka ma miejsce, gdy gramy w gry z serii Heroes of Might and Magic. Wtedy poniedziałek jest dniem, w którym możemy rekrutować nowe jednostki. Dzięki temu cały czas z utęsknieniem wyczekuję końca tygodnia. Od tego czasu ta sztuka nie udała się niczemu – ani zajęciom na uczelni, ani pracy, ani innym grom. A jednak pojawił się ktoś, dzięki komu poniedziałek znowu jest piękny – przed wami Hero’s Hour. Stworzył ją Benjamin „ThingOnItsOwn” Hauer.

Czy ja tego już kiedyś nie widziałem?

Nawiązanie do poniedziałku nie jest tutaj przypadkowe. Hero’s Hour wygląda dosłownie jak Heroesy z walką w czasie rzeczywistym. Przebieg tur wygląda tutaj tak samo, jak w kultowej serii. Sterujemy dowódcą jednostki po mapie wręcz wyjętej z gry planszowej, mając ograniczoną liczbę ruchów na turę. W jej trakcie możemy rozbudowywać swoje królestwo w zamku, eksplorować świat lub walczyć z przeciwnikami, by zbierać nowe surowce i dodatkowego expa. Jednak jeden element Hero’s Hour robi inaczej – walka odbywa się w czasie rzeczywistym. Herezja…

Jednak, jak tak zagrałem kilka rund, to powiedzieć śmiało mogę, że absolutnie tak nie jest. System starć przypomina ten z Loop Hero, w którym to może i walka odbywa się na naszych oczach, ale wpływ na nią mamy marginalny. Możemy wydawać rozkazy naszym jednostkom, ale z ich słuchaniem jest różnie. Jedyny realny wpływ, którego możemy być pewni to rzucanie zaklęć. Poza tym cała walka to jeden wielki chaos, przypominający znacznie bardziej pole bitwy niż powolne turowe starcia, jakie doświadczaliśmy w Heroesach.

Poruszanie się w Hero's Hour

 

Nie no, turowość przecież stworzyła kultowość Hirołsów. To nie może działać!

A jednak działa. Dzięki temu rundy nie są tak długie, pojedynki się nie dłużą, a i całość nabiera trochę więcej realizmu – w końcu bitwy często nie idą w pełni po myśli dowódców. W systemie tym obecny jednak jest jeden problem, który być może zostanie poprawiony w przyszłych aktualizacjach – AI jest ciężkie do zrozumienia. Raz walki są trudne, raz banalne. Widać kilka słabych jednostek i zamiast rzucić na nie największe siły, by jak najbardziej zniwelować straty, to walczyć lecą najsłabsi, co znacznie osłabia mnie w przyszłych starciach. Nie jest to może wielki problem, ale liczę, że coś z tym zostanie zrobione.

Z ciekawych mechanik trzeba wyróżnić tutaj rezerwę. Jeśli posiadamy wielką armię, to nie możemy wysłać wszystkich jednostek do boju. Mamy podaną liczbę, jaka maksymalnie zmieści się na mapie i tylu możemy wysłać. Jednak, jeśli trochę naszych sił straci życie, to możemy bez problemu dosłać posiłki składające się z tych, które zostały w rezerwie. Jest to ciekawa mechanika, która jednak mogłaby zostać trochę bardziej rozbudowana.

Oblężenie w Hero's Hour

 

O czym poza walkami warto wspomnieć?

Jeżeli chodzi o mapy, to jest bardzo dobrze. Dostępne są 34 wyspy, które dodatkowo są za każdym razem generowane proceduralnie, według tego jak sobie tego zażyczymy. Gra otwarta jest też na mapy stworzone przez społeczność, a i wsparcie moderskie nadchodzi wielkimi krokami. Szkoda jednak, że nie przygotowano jakiejś kampanii. Jest tutaj co robić, ale brakuje w tym większej historii.

Poza standardowymi rozgrywkami dostępny jest również tryb szybkich potyczek. Dostajemy grupę przeciwników, wybieramy swoją grupę dysponując określoną ilością złota i idziemy walczyć. Tryb ten bardzo przypadł mi do gustu, jest też dobrym wprowadzeniem do poznawania różnych postaci. A jeśli mowa o wprowadzaniu, to dostępny jest również samouczek, który bardzo dobrze tłumaczy podstawowe założenia gry.

Tryb potyczek w Hero's Hour

Mniejsze problemy mniejszych twórców

Od strony oprawy wizualnej Hero’s Hour przypomina pierwszą odsłonę Hirołsów. Niczego tutaj nie zarzucę – podoba mi się ten klimat. Muzyka jest – tyle mogę o niej powiedzieć. Podczas gry leci w tle i mi w niczym nie przeszkadza, ale jakbym grał bez dźwięku, to niczego bym nie stracił.

Optymalizacyjnie nie mam do czego się przyczepić. Testowałem grę na dwóch urządzeniach. Hero’s Hour działa bez większego zarzutu nawet na laptopie z zintegrowaną kartą graficzną i prockiem i3. Okazyjnie zdarzały się spadki podczas większych starć, ale nasz marginalny udział w nich powoduje, że nie jest to jakimś większym problemem.

Gra posiada polską wersję językową, co było dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem i jest ona w porządku, ale zdarzają się drobne problemy. Czasami brakuje spacji, niektóre słowa nie są przetłumaczone lub ich tłumaczenie po prostu mi nie pasuje. Jednak sam fakt obecności polskich napisów w tak małej grze zasługuje według mnie na pochwałę.

Zarządzanie miastem w Hero's Hour

Hero’s Hour to szybsze Hirołsy. Do starych nie mam ochoty wracać.

Hero’s Hour to po prostu HoMM, ale w formie bardziej przystępnej dla współczesnych oczekiwań graczy. Gdyby Ubisoft zapowiedział ósmą część swojej serii i wyglądałaby tak, to pewnie sypałyby się wysokie oceny. My ocen wprawdzie nie wystawiamy, ale Hero’s Hour zasługuje na wszelkie słowa uznania. To bardzo dobry tytuł, który wprawdzie nadal choruje na kilka mniej istotnych chorób wieku dziecięcego, ale w gra się w niego bardzo dobrze, a to jest najważniejsze. Syndrom jeszcze jednej tury oczywiście tutaj występuje. A i należy pochwalić zapowiadany rozwój gry. W momencie pisania tej recenzji zapowiedziano już zamknięte testy beta wersji 2.1, wprowadzającej nowe frakcje, postacie, wsparcie moderskie i wiele więcej mniejszych nowości. Szczerze mówiąc, to gdybym miał teraz wrócić do Hirołsów, to chyba bym usnął podczas walki. Przy Hero’s Hour zostanę jeszcze na dłuższy czas. Tytuł dostępny jest na Steam, GOG oraz Epic Store w bardzo atrakcyjnej cenie 69,99zł. Według mnie warto.