Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Gry Recenzje

Tormented Souls – Klasyczny horror w opuszczonym szpitalu

Opuszczony szpital, hybrydy pacjentów z narzędziami chirurgicznymi łaknący naszej krwi. Kamera rodem z Silent Hilla oraz historia o sekcie i tajemniczym rytuale. To właśnie Tormented Souls.

Klasyczny początek

Wcielamy się w Caroline Walker, młodą kobietę, która otrzymuje list ze zdjęciem bliźniaczek. Fotografia wywołuje potężny ból głowy, ale Caroline wbrew zdrowym zmysłom postanawia pojechać na adres nadawcy. Miejscem, do którego dojedzie, jest, kto by się spodziewał, stary szpital. Budynek wydaje się być opuszczony, choć w środku światło działa. Caroline próbuje rozejrzeć się i obrywa w głowę. Następnie budzi się zaintubowana w wannie i choć posiada obie nerki, zostało jej wycięte oko. Na jej miejscu wolałbym spierniczyć przez okno, jednak Caroline woli poznać historię szpitala.

Tormented Souls

Chwilę później uciekamy przed maszkarą na wózku inwalidzkim i natrafiamy na jedyną normalną osobę — księdza. Całą historię poznamy, czytając dzienniki, bez nich fabuła totalnie nie ma sensu. Przykładowo, możemy przyjrzeć się przedmiotom lub otoczeniu, najczęściej jednak Caroline kwituje to tekstem “Cóż za okropieństwo, kto był do tego zdolny”. Ksiądz bredzi bez sensu i choć ma to wyjaśnienie w finale przygody, tak bohaterka niewzruszona słucha tych farmazonów, nie starając się mu zaprzeczyć. Jeśli jednak czytamy porozrzucane dzienniki, a nie ma ich dużo, to poznamy całkiem fajną i mroczną opowieść.

Tormented Souls

Okiem w nieznane

Akcję oglądamy z kamery zawieszonej w jednym punkcie, tak jak było to w Silent Hillu. Korytarze stają się klaustrofobiczne, perspektywa oczywiście ustawiona jest tak, żebyśmy nie widzieli całego pokoju na raz. Zawsze idziemy więc w nieznane. Dodatkowo musimy znajdować się w źródle światła, ponieważ jeśli pochłoną nas ciemności — umieramy. Całe szczęście możemy zapalać gdzieniegdzie stojące kandelabry. Caroline poza problemem z oceną sytuacji, nie potrafi korzystać z dwóch rzeczy naraz. Więc jeśli trzyma zapalniczkę, a w naszą stronę zmierza przeciwnik, musi uciec do źródła światła.

Przeciwnicy to byli pacjenci szpitala, ich historię także poznamy. Podzieleni są na różne kategorie. Do ich eksterminacji oddano nam kilka broni: pistolet na gwoździe, strzelbę i coś w rodzaju elektrycznej lancy. Przeciwnicy nie są zbyt potężni, jednak problemem jest dostęp do amunicji. Każde pudło boli, a i Caroline nie przyjmuje wielu ciosów.

Tormented Souls

Lwia część rozgrywki to jednak zagadki. Zbieramy przedmioty i używamy ich w odpowiednich miejscach. Z początku zagadki nie budzą zastrzeżeń i nie sprawiają problemów. Po pewnym czasie odczułem, że łamigłówki stały się chaotyczne. Nie za bardzo wiedziałem, czemu łączyłem coś z czymś. Szczególnie że moja postać bezwiednie używała tych rzeczy bez większej wiedzy, do czego zmierza. Przykładowo, lustro przenosi nas do innego wymiaru i napotykamy tam lalkę bez serca. Moc Caroline została wyjaśniona, choć bardzo ogólnie.  Gdy już znajdziemy dwie połówki plastikowego serca i naprawimy lalkę, idziemy z powrotem do świata rzeczywistego. Tak właśnie dokonaliśmy operacji na żywej postaci i dostaliśmy nowy przedmiot. Caroline oczywiście wypiera fakt, że sama dokonała operacji, mówiąc, że musiał być tu jakiś lekarz.

Błądząc w półmroku

Tormented Souls prezentuje się ładnie. Kilka tekstur co prawda razi niską rozdzielczością, ale gra cieni i refleksów świetlnych to miód. Chodząc korytarzami, napawałem się marmurowymi posadzkami, odbijającymi nikłe światło zapalniczki. W słuchawkach słyszymy niepokojące skrzypienie i trzaski, które tworzą ciągłą atmosferę zagrożenia. Opowieść ma łącznie trzy zakończenia, choć nie trzeba przechodzić gry od zera, by zobaczyć inne. Tormented Souls to porządny tytuł, opowieść Caroline zaciekawiła mnie na tyle, że mogłem przełknąć parę niedociągnięć. Jeśli nad akcję stawiamy klimat i fabułę, to Tormented Souls będzie właśnie dla nas.