Znajdujesz się na inter galaktycznym statku badawczym. Za oknem kosmiczna pustka. Zestresowany przeskakujesz wzrokiem po członkach załogi, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, w jakiej się znaleźliście. Przed wami leży ciało waszego przyjaciela, który jeszcze wczoraj dzielił z wami trudy podróży. Po ranach widać, że to nie jest sprawa zwykłego morderstwa. Liczne ślady ugryzień i rozerwane ciało sugerują, że ktoś, a raczej „coś” niepożądanego dostało się na pokład. Cała załoga domyśla się, że następne parę godzin będzie kluczowe dla powodzenia misji. Czy podołacie wyzwaniom, które rzuci wam los? Czy wytrzymacie mentalną bitwę z horrorem, który może czekać na was na każdym kroku? Sprawdźcie się w tej intrygującej grze, która spędzi wam sen z powiek.
Trudne początki.
Mój pierwszy niechlubny kontakt z Nemesis miał miejsce około 2 lata temu. Znajomy dostał go w prezencie od rodziny i chciał zaprezentować w gronie znajomych. Był w tym tylko jeden mały kruczek – nie znał zasad. Jako osoba znana z grywania w planszówki, otrzymałem pałeczkę prowadzącego. Wynikiem mojej bitwy z 30 stronicową instrukcją było obolałe ego planszowego geeka, niezadowolenie przyjaciół oraz suchość w gardle (to ostatnie mogło być spowodowane wcześniejszym przebiegiem spotkania). W związku z tym nie ciężko zrozumieć, że przez następny rok gra koczowała na półce, czekając na swój kolejny dzień chwały. Obecnie żałuję tej decyzji, gdyż w przeciągu miesiąca ograliśmy Nemesis więcej razy niż jakąkolwiek inną grę z mojej kolekcji, a to niezłe osiągnięcie.
Nemesis – gra w kotka i myszkę.
No dobra, ale czym jest to Nemesis? To nic innego jak dość skomplikowana gra typu horror survival, która mocno opiera się na kooperacji graczy w celu zakończenia misji sukcesem. Może w nią grać od 1 do 5 osób, przez 90 – 180 minut. Jej głównym projektantem był Adam Kwapiński, a wydawcą – Awaken Realms. Sama gra trafiła na półki w 2018 roku za pośrednictwem kampanii na Kickstarterze, która była dla twórców wielkim sukcesem. Pieczę nad drukiem w Polsce objęło natomiast wydawnictwo Rebel.
Widziałem, jak intruz wentuje!
Pora na szybkie wytłumaczenie zasad. Każdy z graczy na początku rozgrywki standardowo wybiera swojego członka załogi i przeznaczone dla niego przedmioty. Oprócz tego przydziału wszyscy otrzymują po dwa osobiste cele do wyboru. Najbardziej podstawowym z nich jest „dotrzyj na Ziemię”, ale to tylko czubek góry lodowej. To od nich zależy, w jakim stopniu przyjazna będzie rozgrywka. Tylko ich wypełnienie zapewnia zwycięstwo. Wszyscy będą udawać, że zależy im na dotarciu na Ziemię, ale tak naprawdę równie dobrze mogą planować wasze morderstwo. Dlatego trzeba ostrożnie wybierać, komu wierzymy.
Podstawą rozgrywki jest przemieszczanie się po pomieszczeniach na statku przez 15 tur gry, naprawianie bądź psucie silników, zmienianie koordynatów lotu statku i wystrzeganie się obcych. Robimy to korzystając z kart akcji, z którymi zaczyna każdy gracz. Każde z pomieszczeń oferuje również dodatkowe opcje ruchu, takie jak leczenie, szukanie przedmiotów czy otwieranie i zamykanie przejść między pomieszczeniami. Powinniśmy również uważać na hałas, jaki za sobą zostawiamy, przemieszczając się z kabiny do kabiny. Czym jest ten hałas? Za każdym razem, gdy wykonujemy określone akcje, takie jak wspomniany wcześniej ruch, narażamy się na wygenerowanie szmeru. O miejscu jego występowania decyduje rzut kostką – ah, kocham czyste RNG. Naszym celem jest zadbanie o to, by w żadnym przejściu nie pojawiły się dwa znaczniki szmeru, gdyż, najpewniej, zakończy się to niemiłym spotkaniem z obcym. Bardzo niemiłym.
O jeden ruch za mało… a może za dużo?
Z biegiem gry na statku będą pojawiać się coraz potężniejsi obcy, a bez odpowiedniej strategii, mocnych przedmiotów czy w pełni naładowanej broni sama ich ilość może nas szybko doprowadzić do niechybnej zagłady. Nie można także zapomnieć o systemie awarii i pożaru. Nie powinno dziwić, że podczas ataku obcych awarie towarzyszą nam co krok, a pożary rozchodzą się szybciej niż nowe dropy kart graficznych. Dlatego lepiej nie zostawiać ich kontroli na później, gdyż później może nigdy nie nadejść. Przez 15 tur gry wszyscy gracze będą mieli ręce pełne roboty.
Dodatki i inne wydatki.
Teraz, skoro już Cię trochę zapoznałem z podstawami gry, pora na wyższą szkołę jazdy. Bowiem podstawa Nemesis to nic w porównaniu do bogactwa rozgrywki z pełnym zestawem dodatków. A jest w czym przebierać. Od cudownych dodruków pionków do gry, przez nowe postacie, po całe theme packi, pełne nowych mechanik i grafik. Niestety, taki luksus nie jest tani. Pomijając fakt ceny samej gry podstawowej (ok. 450 złotych, auć), koszty dodatków zostawią sporą dziurę w portfelu zapalonego gracza. Jednak nowości, które wprowadzają, są godne poświęcenia miesięcznej wypłaty.
Nemesis — post scriptum.
Muszę przyznać, na początku byłem sceptycznie nastawiony do tej gry. Głównym tego powodem była zawiłość samych zasad i czasu wprowadzania nowych graczy do gry. Z czasem jednak uzmysłowiłem sobie z jak ciekawą, dynamiczną i – po prostu – zabawną produkcją miałem do czynienia. Długie czasy namysłów nad strategią, zbieranie wielu potężnych przedmiotów, często kończyły się nagłym wybuchem pożaru na całym statku i jego eksplozją. To coś majestatycznego. Mimo dość dużego kosztu czasu i pieniędzy wymaganego na wejściu, zdecydowanie polecam zapoznanie się z produkcją. Na pewno się przy niej nie zanudzicie!