Artyści w Średniowieczu pełnili kluczową rolę w kreowaniu świata. Umiejętność czytania i rysowania nie były czymś powszechnym, więc artyści byli dość poważani. To ich zadaniem było przekazywanie wiedzy prostszym obywatelom. W Inkulinati ich rola była jeszcze większa. Najwybitniejsi Inkulinaci mogli grać ze Śmiercią, spotykać Dante Alighieriego i inne wybitne jednostki. Bo w sztuce, to dłonie artysty są jego największą bronią. Za produkcję odpowiada polskie studio Yaza Games, a tytuł ten wcześniej spędził rok w fazie wczesnego dostępu.
Inkulinati gildią artystów
W Inkulinati wcielamy się w artystę, wybranego przez nas inkulatora, który, przy pomocy Żywego Inkaustu, walczy z innymi adeptami iluminacji. Celem każdego iluminaty jest stanięcie oko w oko ze Śmiercią i jej pokonanie, dzięki czemu mógłby zostać okrzyknięty Mistrzem Iluminacji.
No ale w jaki sposób w ogóle walczą ci iluminaci? Cóż, rysując swoje armie. Inkulinati to strategia turowa, w której na kartach średniowiecznej księgi będziemy posyłać nasze armie na bitwę. Każda jednostka kosztuje określoną cenę Inkaustu, który to możemy zbierać w trakcie gry kończąc turę na określonych miejscach lub zabijając wrogie jednostki. Ponieważ jednak żaden artysta nie lubi monotonii, w Inkulinati wprowadzono ciekawą mechanikę, w której jeśli rysujemy zbyt często tę samą jednostkę to ta zacznie się nam nudzić, przez co zacznie rosnąć jej koszt. Dostarcza to ciekawą dynamikę do gry, bo optymalnie chcemy co chwila rotować dostępnymi jednostkami, by koszta ich przywołania nie stanowiły dla nas przeszkody.
Pojedynek artystów
Każdą jednostką możemy oczywiście sterować, podobnie też jak postacią naszego Iluminaty. Jednostki zazwyczaj posiadają opcję ruchu, popychania jednostek, ataku i umiejętności specjalnej. Jest tego na tyle mało, że wszystko szybko staje się zrozumiałe, ale niech was to nie zwiedzie – postacie są bardzo różnorodne i w późniejszych momentach gry trzeba było dużo się namyśleć nad tym, które jednostki zabrać na bitwę. Ważna jest również rola Iluminaty, który nie tylko odpowiada za przywoływanie nowych jednostek, ale również za przesuwanie ich czy używanie na nich specjalnych umiejętności. Szczególnie przesuwanie jest tutaj niezwykle niebezpieczne, ponieważ niezależnie od wysokości, każda postać po upadku umiera.
W wielu starciach walczymy z drugim Iluminatą i rozgrywka wtedy kończy się w momencie zabicia przeciwnika. Czasami są też inne walki – trzeba zniszczyć gniazdo potworów czy wyeliminować wszystkie jednostki na mapie. Jednak to te starcia z innymi artystami są najciekawszym elementem gry. W Iluminati dostępny jest również tryb multiplayer oraz lokalny hot-seat, w których możemy zmierzyć się z innymi iluminatami.
Czas na trochę relaksu
Pomiędzy kolejnymi bitwami poruszamy się po małej mapie, w której musimy wybierać, w którą stronę chcemy się udać. Możemy iść na trudniejszą bitwę, ale wiedzieć, że po niej trafimy do sklepu, w którym będziemy mogli kupić nowe bestie. Z drugiej strony można wybrać łatwiejszą bitwę, ale po niej mieć kolejną, dzięki czemu zarobimy więcej pieniędzy i punktów prestiżu.
No właśnie, prestiż. Kolejna ciekawa mechanika, bo każdy artysta był oczywiście w średniowieczu szanowany. Wygrywając kolejne bitwy zdobywamy co raz to więcej prestiżu, który następnie w tych spokojnych okolicach może być wykorzystywany. Będąc bardziej szanowaną osobą możemy liczyć na większe zniżki w sklepie czy specjalne opcje dialogowe, które dadzą nam więcej bonusów. Poza bitwami, prestiż możemy zwiększać również odmawiając korzystania z usług w niepewnych miejscach, które początkowo mogłyby kusić niskimi cenami.
Usługi te są ważne, ponieważ pozwalają zwiększać na stałe poziom życia i startowy poziom Inkaustu. Redukują również nudę, dzięki czemu ponownie możemy malować częściej używane przez nas bestie. A jeśli tego prestiżu będzie więcej, to tych statystyk możemy mieć dostępnych więcej.
Średniowieczne malowidła
Pod względem audiowizualnym Inkulinati prezentuje się przyzwoicie. Tytuł czerpie inspiracje ze średniowiecznych iluminacji i widać to w każdym aspekcie. Mamy więc wielkie księgi z ozdobnymi liniami czy zdobienia. Również i postacie Iluminatów czy bestii są prezentowane w tej stylistyce. Całość komponuje się ze sobą bardzo dobrze, a dorzucając do tego muzykę stylizowaną na czasy średniowieczne otrzymujemy bardzo przyjemne dla oka i ucha wizualia.
W Inkulinati jest dużo… memów
Na pewno nie spodziewałem się czegoś takiego, gdy podchodziłem do średniowiecznej gry, ale jednak. Jak się okazało, również i w średniowieczu istniały memy i twórcy starali się ożywić wiele z tych malowideł. Króliki dzierżą miecze, psy chodzą z włóczniami, trąbki trafiają w zadki, a ślimaki jedzą ludzi. Humor jest dość specyficzny, ale z pewnością ma coś w sobie, dzięki czemu dobrze pasuje do gry.
Podsumowując, Inkulinati jest zaskakująco dobre
Naprawdę, nie spodziewałem się, że będę się tu tak dobrze bawił. Początkowo nie czułem klimatu gry. Byłem przytłoczony ogromem informacji, który na mnie spłynął i pierwsza próba przejścia gry nie zakończyła się powodzeniem. Dużo lepiej było w kolejnych podejściach. W pewnym momencie coś zaskoczyło i wciągnąłem się na dobre. Grało mi się w to na tyle dobrze, że bałem się odpalać grę przed snem, bo syndrom jeszcze jednej tury wciągał aż za dobrze. Widać, że wiele mechanik było tu dobrze przemyślanych, a liczba dostępnych jednostek wskazuje na to, że istnieje tu duży potencjał na regrywalność. Z całego serca mogę ten tytuł polecić fanom taktycznych strategii. Tytuł ogrywałem w wersji na Switcha, ale dostępne są również wydania na wszystkie inne konsole.