Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Gry Recenzje

Terra Nil — postapokaliptyczny ziemski rebuilder

Niedawno na tapet wziąłem grę, w której zadaniem gracza była ochrona siebie i innych ludzi przed niszczycielskimi żywiołami natury. Teraz mam przyjemność mówić o tytule, gdzie rekonstruujemy piękno naturalnego otoczenia, zrujnowanego przez niszczycielską naturę ludzi. Oto Terra Nil, strategiczna gra o rekultywacji gleb, atmosfer, oceanów i wszelkich mieszkańców tych żywiołów.

Listy na Terra Nil

W wyniku nieznanej nam dokładnie katastrofy, tytułowa Terra opustoszała. Jej lądy i wody zatrute, zwierzęta przepędzone. Jedyna nadzieja pozostała w cudownie ilustrowanym podręczniku, który odnajdujemy na początku gry. Ten, w ramach rozgrywki, pełni funkcję przewodnika po zdezelowanym świecie. To dzięki niemu zbudujemy filtry czyszczące z toksyn glebę, zmieniając ją w żyzny grunt dla irygatorów, które ozdobią go w zieleń. Prawie każde urządzenie zasilamy ekologicznymi źródłami energii, takimi jak turbiny wiatrowe lub elektrownie geotermalne.

Kiedy przygotujemy obfite łąki, musimy zadbać o różnorodność biomów. W zależności od kontynentu, który rekultywujemy, takimi biomami są rafy koralowe, lasy, tundry, łąki słoneczników i wiele innych. Różnorodny świat służy zwierzętom, które w ostatnim etapie każdej planszy zapraszamy z powrotem na zdatne do życia siedliska. Jelenie poczynają biegać po naszych łąkach, papugi spoczywają w koronach lasów deszczowych, a wieloryby z całą swoją gracją przemierzają oczyszczone oceany. Ostatnią rzeczą, której musimy dokonać, to po sobie posprzątać. Korzystamy wtedy z dronów wodnych i powietrznych, by pozostawić środowisko kompletnie nietknięte ludzką technologią. Potem udajemy się do kolejnego miejsca gdzieś na planecie i ponawiamy proces.

Zrzut ekranu z gry Terra Nil. Łąki i jesienne lasy, zbudowane na zgliszczach zrujnowanego miasta.

Ziemia, woda, coś takiego, nie?

Powyższe czynności wykonujemy w trzech etapach, różniące się od siebie w trudności. Jej szczytem jest etap drugi, w którym tworzymy biomy. Nie możemy odnawiać ich gdziekolwiek, istnieje bowiem groźba, że nie będziemy w stanie zapewnić wymaganej bioróżnorodności. Struktura etapowa pozwala jednak, co gra często sugeruje, powtórzyć daną część planszy z nowo poznaną wiedzą. Gra przez to nigdy nie jest frustrująca, i całe szczęście, bo wydaje się być doświadczeniem stworzonym do odprężenia się niż rzucenia sobie wyzwania.

Poziomów, czyli kontynentów, jest w grze niewiele, bo tylko osiem. Z tych ośmiu cztery pierwsze wymagane są do ukończenia Terra Nil. Cztery pozostałe są dodatkiem o zawyżonym poziomie trudności dla zainteresowanych. Mapy są losowo generowane, lecz względnie podobne, nie ma zatem mowy o planszach „nie do przejścia” ani planszach zupełnie takich samych.

Zrzut ekranu z gry Terra Nil. Wyspa w kształcie żółwia. Wokół niej turkusowy ocean.

Ty zakwitniesz różą

Zdecydowanie najlepszą częścią Terra Nil jest jej grafika. Kiedy tylko zakończymy rekultywacje kontynentu, nasze oczy mogą się napawać przecudnym widokiem odnowionej ziemi. Wszystkie biomy wyglądają ślicznie, fauna je zamieszkująca nadaje im jeszcze większego wrażenia tchnienia w to miejsce nowego życia. Dodatkowo, w grze występują różne efekty, związane ze zmianą przez nas klimatu, głównie temperatury i wilgotności. Najczęściej są to drobne modyfikacje wizualne; większa ilość kwiatów czy rozrost mchów na skałach. Są też bardziej znaczące, często związane z rozgrywką, jak opady śniegu lub burze. Poprzez nie, Terra Nil oferuje całe mnóstwo większych lub mniejszych smaczków dodających kolorytu każdemu poziomowi. Efekt jest fenomenalny. Całe szczęście w grze istnieje tryb „podziwiania”, dzięki któremu możemy — cóż — podziwiać nasze dzieło.

Póki co, Terra Nil ma kilka wad. Największą jest optymalizacja, która jak na razie kwiczy. Początki plansz nie są złe i gra utrzymuje stałe 60 FPS-ów. Kiedy kończymy planszę, klatki spadają do 20-40 (ogrywane na Intelu i5-6500 i GTXie 1060). Światy zapierają dech w piersiach, lecz nie powinny wymagać takiej mocy układów scalonych, jakiej wymagają. Dla niektórych graczy Terra Nil może zdawać się za krótkie, biorąc pod uwagę cenę 114,99 zł na Steamie i GOGu. W grę można także zagrać w ramach abonamentu Netfliksa, ale tylko na urządzeniach mobilnych. Ukończenie tytułu zajęło mi niecałe 6 godzin. Gdzieniegdzie zdarzają się błędy — głównie wybaczalne, ale zdarzyło się, że nie mogłem przejść jednego z etapów, gdyż kluczowy budynek nie był dostępny. Jego restart wystarczył. Ufam, że usterki techniczne zostaną załatane. Część zespołu Free Lives odpowiedzialna za Terra Nil zapowiedziała, że gdy tylko odpoczną po trudnym procesie tworzenia gry, podejmą się poprawek.

 Zrzut ekranu z gry Terra Nil. Krajobraz arktyczny. Wielokolorowa tundra u góry. Na dole śnieg i łąka.

Terra Nil to bardzo urocza z powodu grafiki i wciągająca z powodu mechanik gra. Wykorzystując destrukcje naszego świata przez ludzką ingerencję i odzyskanie jego naturalnego piękna również przez nią, jest także przejmującą, niemniej ciekawą perspektywą w ważnym dziś temacie troski o środowisko. Łącząc każdą z tych właściwości, Terra Nil jest zdecydowanie jedną z ciekawszych gier strategicznych, w które przyszło mi zagrać. Z pewnością do Terry powrócę, by napawać się jej pięknem.