Każdemu znajome jest powiedzenie “życie przeleciało przed oczami”. Dzieje się to gdy rozumna jednostka jest świadoma, że właśnie przeżywa ostatnie momenty swojego życia (albo przynajmniej tak jej się zdaje). Wtedy właśnie jej rozum przywołuje wszystkie najważniejsze momenty ze swojej przeszłości. Może się to wiązać z żalem spowodowanym niesatysfakcjonującą egzystencją albo spokojem związanym z godziwym i pełnowartościowym życiem. Jednak w momencie gdy twoja ziemska wędrówka ma się zakończyć poprzez bycie rytualną ofiarą to wszystkie inne emocje przyćmiewa nieopisany strach. No bo jednak co innego umrzeć śmiercią naturalną lub w wypadku, a byciu pochłoniętym przez macki z innego świata. Dokładnie coś takiego stało się pewnemu ofiarnemu barankowi – głównemu bohaterowi Cult of the Lamb
Wieczne szczęście czy cierpienie?
Co się dzieje po śmierci? Gdzie trafiamy po obumarciu naszego ciała? Na te pytanie udzielić odpowiedzi mogą tylko nieboszczykowie. Niestety, jak na złość, nie da się z nimi porozumieć. Można spekulować co się może dziać, ale raczej na pewno nie trafi się do białego wymiaru gdzie wyższa istota w łańcuchach wskrzesza Cię i mianuje liderem kultu. Tym właśnie sposobem nasz niewinny baranek staje się despotycznym Bogiem, którego wkrótce wszyscy będą wyznawać.
Aby zdobyć wiernych wyznawców musimy wyruszyć na krucjatę i pokonać heretyków. Możemy ich uratować z potrzasku, wykupić czy choćby wybić z obłędu po pokonaniu. Następnie po powrocie do naszej wioski nadajemy mu imię, formę, kolor oraz czasami wariant. Do wyboru są dziesiątki różnych zwierzaków, które odblokujemy wraz z postępem w rozgrywce. Każdy z nich ma jakieś unikalne cechy osobowości. Zarówno te pozytywne dla naszego kultu, jak i te negatywne.
Praca bez wytchnienia
Od razu po wdrożeniu wyznawcy należy mu przydzielić jakieś zadanie. Początkowo jest to tylko zbieranie drewna, kamienia czy modlenie się. Później wraz z rozwojem naszej wioski odblokują się nowe budowle, do których będziemy mogli ich asygnować. Dobry lider kultu musi dbać o swoich czcicieli. Należy zapewnić im odpowiednią ilość łóżek, gotować im jedzenie oraz utrzymywać poziom ich wiary na wysokim poziomie. Inaczej się zbuntują przez co będą mniej wydajni. W najgorszym wypadku przestaną w Ciebie wierzyć i zaczną przekonywać do buntu resztę. W takim wypadku należy takiego osobnika zamknąć w więzieniu albo zrobić z niego rytualną ofiarą.
Animal Culting
Niech Was nie zmylą materiały marketingowe gry. Lwią część czasu zamiast na szlachowaniu potworów spędzimy na zajmowaniu się naszą wioską. Budowanie nowych budowli, dekoracji, sadzenie roślin, gotowanie czy świecenie naszych wyznawców to tylko kilka z naprawdę ogromnej ilości czynności, które mamy do wykonania. Z początku może to trochę przytłaczać, ale gra szybko oferuje ci opcje automatyzacji wielu procesów do momentu gdzie jedyne co musisz robić to trzymać wiarę na w miarę wysokim poziomie. Do tego jeszcze dochodzi zbieranie waluty, za którą ulepsza się techniczne elementy wioski oraz wysysa siły witalne z członków twojego kultu. Wszystko to potrzebne jest do wzrostu Twojego wachlarzu umiejętności oraz ulepszenia dostawanego losowo arsenału.
Cult of the Lamb – gra o zbieraniu kupy
Jakkolwiek absurdalnie to nie brzmi, większość czasu w naszej wiosce spędzamy na zbieraniu odchodów oraz ewentualnych wymiocin. Ich ilość bądź ich brak będzie zależeć od poziomu sanitarnego naszej małej ojczyzny. Jeśli zapomnimy się i nie posprzątamy to jest spora szansa, że któreś z naszych zwierzątek zachoruje. Wtedy nie może pracować i musi leżeć w łóżku aż nie wyzdrowieje. Jeżeli jakimś cudem przeoczymy chorobę, to może ona spowodować śmierć.
Nie myślcie sobie jednak, że zbierane przez nas wydaliny są bezużyteczne. Możemy z nich zrobić nawóz, bądź ugotować obiad. Nie ma to jednak żadnych pozytywnych efektów, więc jedyne momenty, w których będziemy pichcić tę wybitną potrawę będą wtedy gdy jeden nasz zwierzaczek poprosi nas o sprankowanie innego.
Krwiożerczy baranek
Głównym celem w grze jest pokonanie czterech złych biskupów, którzy to chcieli nas poświęcić w ofierze. Aby tego dokonać, wyruszamy na wspomniane wcześniej krucjaty, które opierają się na znanej każdemu formule dungeon crawlingu. Rozpoczynając zabieramy broń przydzieloną przez grę i wyruszamy w losowo generowane lochy. Po drodze pokonujemy dziesiątki przeciwników, zbieramy materiały i na końcu każdego czeka nas mniejszy albo większy boss. Nie ma w tym nic odkrywczego jednak rozgrywka jest bardzo satysfakcjonująca i przyjemna pomimo swojej prostoty. Wachlarz broni oraz umiejętności nie daje się nudzić graczowi. Dodatkowo, dla urozmaicenia, na każdym etapie spotykamy jasnowidza, u którego wybieramy jedną z dwóch losowych kart tarota, dzięki którym zostaniemy wzmocnieni na wybrany sposób.
Przejście jednego lochu nawet oblizując każdą ścianę trwa około 10 minut, więc jeśli ktoś ma ograniczony czas to nadal może tytuł spokojnie odkrywać.
Cult of the Lamb – audiowizualne niebo
Jedną z najbardziej pozytywnie odebranych przeze mnie rzeczy jest warstwa dźwiękowa tytułu. Muzyka naprawdę wpada w ucho i relaksuje. Jakbym miał ją do czegoś porównać to określiłbym to jako lofi, ale z okultystycznym klimatem. Taki mix idealnie pasuje do wizualnej strefy gry.
Oprócz muzyki do naszych uszu dojdą wszelkiego rodzaju dźwięki różnych stworzeń, które są po prostu przezabawne. Jedne klikają niczym zombie z The Last of Us, drugie wzdychają niczym duchy, a jeszcze inne są tak oryginalne, że nie potrafię ich opisać. Tytuł pomimo tematyki kręcącej się wokół kultu i wszystkim, co z nim związane nadal potrafi być niesamowicie uroczy. Zwierzątka przez nas rekrutowane są przesłodkie, a ich mimika, głos czy zachowanie jeszcze bardziej potęgują ten efekt. Jakby tego było mało. w grze znajdziemy takie drobne detale jak to, że gdy nasz wyznawca ma psią formę, to możemy go pogłaskać i nabić mu większą wiarę. Po prostu cudowne.
Pretender najlepszej gry indie roku
Nie będzie przesadą, jak powiem, że Cult of the Lamb deklasuje wszystkie indyki wydane w tym roku. Jest to tytuł, w którym musiałbym się naprawdę mocno uprzeć, aby znaleźć jakąś wadę. Każdy element po prostu zagrał idealnie. Massive Monster wykonali naprawdę fenomenalny kawal roboty i jeśli ich kolejny tytuł, chociaż w połowie dorówna Cult of the Lamb to biorę w ciemno. Polecam każdemu, kogo interesuje tematyka okultystyczna, szuka jakiejś słodko-strasznej gry albo po prostu chciałby zagrać w przyjemnego dungeon crawlera z budowaniem własnej wioski. Tytuł jest warty każdej złotówki. Jeżeli natomiast chcielibyście poznać więcej tytułów z kultem w roli głównej albo przynajmniej mocno zarysowanym to zapraszam do naszego filmu na YouTube.