Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Gry Recenzje

Kursk – recenzja portu na konsole

Lubię polskie produkcje. Lubię symulatory chodzenia. Ciekawią mnie nietypowe historie, które starają się opowiedzieć coś nowego jak np. bardzo dobre Paradise Lost (serio, sprawdźcie!) lub takie, które prezentują znany już temat, ale robią to jako pierwsze – takie jak Kursk. Mimo tego, że oceny na Steam wskazują 46 procent ocen pozytywnych; pomimo że większość recenzji pecetowego wydania jest nieprzychylna tej produkcji; na przekór wszystkiemu — postanowiłem sprawdzić, jak Kursk sprawdza się na konsolach.

Czy coś się zmieniło?

Czy twórcy przy okazji premiery wersji na PlayStation 4, a wcześniej Xbox One, postanowili w jakiś sposób ulepszyć swój tytuł? Nic z tych rzeczy. Jeśli jesteście zaznajomieni z historią tej gry, to dobrze wiecie, że nie jest to produkcja udana. Fabuła jest niesamowicie nudna, a deweloperzy nie potrafili przyciągnąć graczy do ekranów. Skandaliczny design lokacji oczywiście został wymuszony przez oryginalną jednostkę. Jeśli jednak to się nie sprawdzało, to może trzeba było trochę inaczej zaprojektować produkcję? Pokazać więcej historii poza łodzią? Sprawić, że etap na łodzi będzie krótszy, ale o wiele ciekawszy? Rozwiązań było masa, ale niestety, ekipa nie podołała.

Trudno jednak też karcić autorów portu gry na konsole, czyli Forever Entertainment, za to, że nie rozwinęli fabuły, czy po prostu nie ulepszyli gry. W tym przypadku nie powinniśmy ich oceniać, bo to nie było ich zadanie. Ich zadaniem było za to przenieść grę na konsolę PlayStation 4 i… oj, widać, że to była walka o każdą klatkę i piksel.

Kursk w swoim konsolowym wydaniu przeznaczonym na moc konsoli PS4 (nie ma natywnej wersji PS5) wypada po prostu źle. Nie bardzo źle, bo mogło być jeszcze gorzej. Nie zmienia to jednak faktu, że to, co udało się osiągnąć, jest autentycznie na granicy projektu, który nie powinien zostać nigdy wydany, aby nie zszargać sobie dobrego imienia.

Wiecie, za co Kursk był w miarę chwalony?

Za oprawę graficzną. Ona udała się naprawdę dobrze i jedynie słabe (choć nie powiedziałbym, że tragiczne) modele postaci mogły trochę burzyć immersję. Reszta była po prostu przepiękna. Niestety, ten jeden element, do którego nie można się zbyt przyczepiać, został tutaj unicestwiony. Tak, to najlepsze określenie. Całość została po prostu pozbawiona wszelkich post-efektów i na wierzch wyszły kanciaste modele obiektów czy kwadratowe palce bohatera. Wszystko to dopełniono jeszcze teksturami tak niskiej jakości, że jeśli ktoś chciałby poczytać plakaty czy zapoznać się z mapami wiszącymi na pokładzie Kurska, to nie ma na to szans.

Dziwne wygląda również sprawa z płynnością. Na oko wydaje się, że domyślnie gra chce działać w 60 klatkach na sekundę. Tak, 60 – też się zaskoczyłem! Problem jednak w tym, że Kursk nie utrzymuje tego framerate’u zawsze i tak sobie latamy od 20 do 60. Dodajcie do tego długie czasy wczytywania podczas przechodzenia między pokładami, w których trakcie nawet widać, jak nagle zmienia się oświetlenie i mamy nie za sympatyczne dzieło.

To do czego nie można się jednak przyczepić to sterowanie. Wszystko zostało tutaj przystosowane w intuicyjny sposób. Żaden gracz konsolowy nie będzie miał wrażenia, że za produkcję odpowiadają deweloperzy, których ostatnią konsolą w domu było PS2. Poruszanie się jest bardzo przyjemne, ale oczywiście nie możemy liczyć na żadne bajery w stylu adaptacyjnych triggerów na PS5. Wszystko to dlatego, że tak jak wspominałem, jest to tytuł przeznaczony na PS4.

Grafika w Kursk niestety nie robi pozytywnego wrażenia.

Zastanawiam się jednak, co tutaj zawiniło?

Czy to Forever pokpiło sobie sprawę, czy jednak Jujubee? Nie powiedziałbym, że Forever Entertainment robi złą robotę, bo ich port Thief Simulator na Nintendo Switch działa i wygląda lepiej, niż port innej firmy na PlayStation 4 i Xbox One! Wygląda więc na to, że ekipa odpowiedzialna za port dostała po prostu ekstremalnie trudne zadanie, a Kursk okazał się projektem niezwykle zasobożernym lub źle napisanym.

Zatem… Jeśli chcecie naprawdę zagrać w Kursk (a jako fan tego typu gier – odradzam) to kupcie produkcję na Steamie. Ta gra jest tam o wiele tańsza, a w promocji kosztuje nawet 6 złotych. Za tyle można popatrzeć trochę na ładne widoczki.