Jeśli miałbym wybrać pomiędzy żabami a gryzoniami, to zdecydowanie wolałbym te pierwsze. Odd Bug Studio przygotowuje jednak produkcję o nazwie Tails of Iron, w której wcielimy się w Redgiego — mysiego księcia, który musi pokonać hordę płazów spod sztandaru Zielonej Brodawki.
Brzmi to całkiem dziecinnie, ale sami przekonacie się, że jest brutalnie i mrocznie. Tails of Iron wprowadza nas krótką historią świata. Myszy i Żaby długo toczyły wojnę, aż do momentu gdy ojciec Redgiego zjednoczył mysie klany i odepchnął Zieloną Brodawkę do stawu. Od tamtego czasu zapanował spokój, jednak wraz z latami król zestarzał się i królestwo straciło na świetności. Wtedy właśnie płazy przypuściły kontratak. Król, z racji wieku, musi przekazać koronę jednemu z dziedziców, czyli właśnie nam.
Coś się kończy, coś się zaczyna
Redgi nie jest typem wojownika, jest dość mały, nawet jak na mysz. Dlatego większość przeciwników jest od nas znacznie większa oraz silniejsza. Sprawia to, że Tails of Iron jest grą wymagającą. Z początku, gdy poruszałem się po zamku, nie korzystałem ze specjalnych ławek (przycupnięcie na takowej zapisuje rozgrywkę). Jednak prędko się to zmieniło, ponieważ po chwili dochodziło do potyczki, w której ginąłem i musiałem na nowo zasuwać po twierdzy. Trochę jak w soulsach, musimy nauczyć się ciosów oponentów i wyczekać odpowiedni moment na atak.
Praktycznie każde starcie kończy się korzyścią dla wroga. Żabi wojownicy atakują kupą, nie czekają, aż rozprawimy się z ich kolegą, zwyczajnie zasypią nas masą.
Na szczęście Redgi ma do dyspozycji cały arsenał. Dostępne bronie dzielą się na kilka kategorii, łącznie z bronią palną oraz dwuręczną. Dodatkowo napotkamy wiele pancerzy, hełmów oraz tarcz. Wszystkie zebrane rzeczy mają swoje statystyki, niektóre lepiej bronią przed żabami inne przed komarami, a jeszcze inne przed kretami. Im mocniejszy pancerz, tym cięższy, więc i nasze uniki będą wolniejsze. Znowu zawiewa soulsami, co nie?. Redgi w swoich przygodach ma także otrzymać kompanów, jednak demo nie dało możliwości nam ich wypróbować.
Graficznie jest ślicznie. Bajkowa oprawa, skąpana w bardzo mrocznych kolorach z dużą miarką cieniowania. Podczas potyczek z postaci leje się krew, która osiada na pancerzach i otoczeniu. Animacje ataków i ciosów kończących są soczyste oraz mięsne. Nasz bohater odcina głowy, nabija wrogów na włócznie oraz inne mysie sprawy.
Naostrz miecz
Tails of Iron sprawia wrażenie bardzo dopracowanej gry. Po przetestowaniu krótkiego dema mogę zdecydowanie powiedzieć, że mocno czekam na pełną wersję. Pojawi się ona już bardzo niedługo, ponieważ już 17 września.