Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Gry Recenzje

Xuan-Yuan Sword VII — zachodni chiński RPG

Dziś produkcja nietypowa. Słyszeliście może o Xuan-Yuan Sword VII? No właśnie! Tytuł pewnie i mi by umknął, ale kiedyś przez przypadek trafiłem na niego na Steam. Chińska produkcja wyglądała wyjątkowo dobrze i jakoś tak… przyjaźnie dla zachodniego gracza. Potem w ramach któregoś z Festiwali Steam pojawiło się demo produkcji i… kompletnie zapomniałem w nie zagrać. Trzecie spotkanie z grą nastąpiło wtedy, gdy przeglądałem nowe produkcje, które pojawiły się na Xbox One i PlayStation 4. Tym razem nie odpuściłem. Wydawca gry był na tyle uprzejmy, że udostępnił klucz do recenzji Xuan-Yuan Sword VII na konsolę Sony.

Dla kogo jest Xuan-Yuan Sword?

Czy zachodni gracz ma czego w Xuan-Yuan Sword VII szukać? Jeśli boicie się tego, że tytuł zmiecie Was swoimi typowymi azjatyckimi naleciałościami to… nie ma się czego obawiać. W ostatnich latach mam wrażenie, że japońscy deweloperzy tworzą coraz bardziej przyjazne europejskiemu graczu produkcje. Najwyraźniej Chińczycy również szukają swojego złotego środka, który sprawi, że tytuł zostanie doceniony na obu rynkach. Proszę, proszę – my sprzedajemy im swoje znane marki do przerobienia na tytuły mobilne, a oni starają się swoje duże gry robić jak najbardziej przyjazne nam.

Xuan-Yuan Sword VII jest tak typowo zachodnim RPG-akcji, że już bardziej się nie da. Widać, że deweloperzy jeszcze się czasem potkną (matko boska, przypomnieli mi o Quick Time Eventach). Ogólnie jednak rzecz biorąc – nie ma się czego bać. Fabuła umiejscowiona jest w Chinach, ale nie mówimy tutaj o produkcji wiernej historii. Mistyczne stworzenia, czary i tym podobne pojawiają się bardzo szybko, a historia nabiera tempa już od pierwszych chwil, gdy odgrywamy scenki z przeszłości bohaterów. Bez zdradzania niczego – Chińczycy nie przesadzili. Nawet grając z chińskim dubbingiem, co rusz zaskakując się kulturą, czy starając się zapamiętać nietypowe dla nas imiona, nazwiska i pozycje – nie będziemy czuli się zagubieni.

RPG RPGowi nie równy

Wracając jednak do mechanik RPG – nie uświadczymy tutaj otwartego świata o pełnej skali. Każdy etap połączony jest liniowymi korytarzami i choć możemy oczywiście poruszać się po nich swobodnie (gdy tylko zostaną odblokowane) to jednak nie powinniśmy myśleć o Xuan-Yuan Sword VII jak o Skyrimie czy Gothicu, ani nawet Dragon Age Inkwizycja. Produkcja jest pod tym względem znacząco uproszczona. Nie oznacza to jednak, że nie będziemy co jakiś czas schodzili ze ścieżki, aby odkryć co twórcy przed nami ukryli.

Jeśli chodzi o model walki, to również dostajemy coś do bólu klasycznego. Unik, szybki atak, specjalny cios, kilka dodatkowych umiejętności… standard. Dlaczego zatem skoro produkcja jest tak „standardowa”, to jednak jej nie porzuciłem? Bo w gruncie rzeczy podstawy ma solidne, a świeżość w postaci możliwości tak łatwego obcowania z inną kulturą sprawia, że chcemy zobaczyć, co przygotowała ekipa z Chin. I to naprawdę wystarcza!

W przypadku kwestii technicznych również najłatwiej jest określić całość jako „wystarczająca”. Oprawa wideo nie kłuje w oczy i choć czasem zdarzą się tekstury w bardzo słabej jakości, to jednak design lokacji nadrabia to z nawiązką, a 60 klatek na sekundę to już wystarczający powód, aby nie marudzić na oprawę w stylu 2013 roku. Świetnie za to wypada udźwiękowienie. Ponownie gra łapie plusy za swoją lekką odmienność. Serwuje nam muzykę w klimatach wschodniej Azji.  Nie sposób też nie wspomnieć o ciekawym chińskim dubbingu. Oczywiście, nie jestem w stanie w pełni ocenić tego aspektu. Słychać jednak, że aktorzy się postarali, dostosowując swój ton do danych wypowiedzi.

Gra dla każdego

Xuan-Yuan Sword VII to skarb. Tytuł zabierze Was do innej kultury i zrobi to w tak przyjazny sposób, jak chyba jeszcze żadna gra stworzona przez chiński zespół nie była w stanie. Gdyby była to któraś z kolei tego typu produkcji, to pewnie moja opinia o grze nie byłaby tak pozytywna. Xuan-Yuan Sword VII jest jednak pierwsze i nie mogę się doczekać kolejnych gier z tamtego regionu świata.