Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Kącik sztuki wysokiej kulturalnych graczy Publicystyka

Gwiezdne Wojny Imperium Kontratakuje – Wrażenia po czterdziestu latach.

Już dawno pogodziłem się z faktem, że spóźniłem się jakieś 30 lat z narodzinami, żeby pójść do kina na oryginalną trylogię Gwiezdnych Wojen. Zabłysła jednak nowa nadzieja i Multikino pozwala uzupełnić kinowe braki seansów sagi o piątą część.

Przeczytaj także: Imperium kontratakuje – Klasyk gwiezdnej sagi znów w kinach!

Wiele czytałem o tym, jak wyglądały premiery Gwiezdnych Wojen w Stanach. Kolejki, rozstawione namioty przed kinem i cosplayerzy . Wszystko po to, żeby zobaczyć kolejne przygody z odległej galaktyki. Na szczęście teraz mamy Internet i bilety można kupić cyfrowo. Omijając kolejki, zyskujemy pewność, że znajdzie się dla nas miejsce na sali kinowej. Przypiąłem więc swój miecz świetlny do pasa (nie, to nie jest żadna przenośnia) i niczym Luke błądzący w korytarzach Miasta w Chmurach, zacząłem szukać swojego miejsca na sali.

Gwiezdne Wojny Imperium Kontratakuje - 1980

Impressive, most impressive.

Multikino zdecydowało się wyświetlać Gwiezdne Wojny w standardzie 4K, który cechuje się mniejszym nasyceniem niebieskiego koloru w wyświetlanym obrazie. Nie jest to jednak cecha, którą widać od razu. Poza tym, w filmie nie ma żadnych większych zmian. Miasto w chmurach jest nadal stacją z mnóstwem okien, a miecze świetlne nie rozświetlają tu twarzy walczących bohaterów. Żadna z wyciętych oryginalnie scen nie trafiła do tej wersji, chociaż do ostatniej chwili zastanawiałem się, czy C-3PO zerwie żółtą kartkę z drzwi w bazie Echo. Jest to więc Imperium Kontratakuje jakie znamy. Mimo takiego kawału czasu, efekty praktyczne wyglądają nadal znakomicie. Bitwa o Hoth, maszyny kroczące i każde pojedyncze pojawienie się gwiezdnego krążownika cały czas budzą mój podziw dla Industrial Light & Magic.

The Force is strong with him.

„Piątka” jest moją ulubioną częścią i myślałem, że już w żaden sposób nie zrobi na mnie większego wrażenia. Wszystkie making-of obejrzane, wycięte sceny również, koncept arty przejrzane, a jednak! Gdy na ekranie pojawił się okręt Flagowy Lorda Vadera i rozbrzmiał marsz imperialny, momentalnie przeszły mnie ciary. Redakcyjny kolega Kos, tak podsumował seans:

Imperium Kontratakuje w sali kinowej było dla mnie całkowicie nowym doświadczeniem, nawet pomimo obejrzenia tego filmu wielokrotnie. Szczególne wrażenie zrobiła na mnie muzyka. Brzmiało to cudownie. Zdecydowanie najlepsze wrażenie zrobiły na mnie sceny na Bespin. Podczas żadnego seansu “Piątki” nie miałem takich ciarek jak podczas walki Luke’a z Vaderem. Myślę, że mogłem poczuć namiastkę tego co czuli fani, którzy wybrali się do kin przy premierze.

Trudno się z nim nie zgodzić. Muzyka zawsze zajmowała specjalne miejsce w uniwersum Gwiezdnych Wojen i do teraz jest chyba jedynym elementem, o który fani nigdy się nie kłócili. Przez cały seans siedziałem wryty w fotel, czując ekscytacje, mimo że oglądałem to już tyle razy. Film nie miał napisów, co uważam za jedyną barierę dla młodszych fanów. Pozostali albo mogą cytować film z pamięci, albo znają angielski w stopniu, który pozwoli w pełni cieszyć się seansem. Nie sądziłem, że kinowy seans Imperium Kontratakuje będzie aż tak satysfakcjonujący. Chociaż, parafrazując Obi-Wana, “From a certain point of view” poszedłem w premierowy weekend na Imperium Kontratakuje! I tego właśnie będę się trzymał – byłem na premierze.

Niech Moc będzie z Wami!