Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Gry Recenzje

WWE 2K22 – Bardzo udany powrót między liny

Moja fascynacja wrestlingiem zaczęła się jakoś pod koniec pierwszej dekady XXI wieku. Wtedy też — będąc na przełomie szkoły podstawowej i gimnazjum — zaczęliśmy z kumplami oglądać walki w ringach. Oczywiście nie zdając sobie sprawy, iż to wszystko jest wyreżyserowane i nie wiedząc, że właściwe bliżej temu do fantastycznego serialu, niż zawodów sportowych. Później złudzenie minęło, ale sama zajawka została.

Ta oczywiście także po czasie uleciała — jak większość rzeczy, które budziły grupowe zainteresowanie w tamtym okresie. Niemniej, jako jedyny z tej grupki przez cały czas kątem oka śledziłem, co dzieje się w kuluarach największej z organizacji wrestlingowych, a więc oczywiście WWE. Było lepiej, było gorzej — notowano wzrosty formy, jak i kompletne upadki scenariuszy niektórych postaci.

WWE 2K

Odnosiłem wrażenie, że nieco podobnie było z grami od 2K, które bazowały na licencji World Wrestling Entertainment. Do dziś cieplutko wspominam odsłony sprzed dekady, które pozwalały mi poczuć się, jak jeden z ulubionych wrestlerów. Świetnie pamiętam pierwsze walki w roli Reya Mysterio albo niezwykle dzikie starcia na zasadach Extreme Rules i Hell in a Cell. Coś pięknego i bardzo mocno działającego na młody umysł.

Z roku na rok robiło się coraz gorzej (niewiele brakowało, aby wszystko wylądowało w Icebergu). Każda kolejna odsłona to większy nacisk na tryb multiplayer i różnego rodzaju mikropłatności, a coraz mniejszy na prawdziwe sedno gry oraz to, czym ta właściwie ma być. Jakby tego było mało, miałem wrażenie, że z odsłony na odsłonę jest jakby gorzej pod względem optymalizacji i dopieszczenia. Następujące po sobie części przeskakiwały swoje własne poprzeczki pod kątem liczby błędów.

Kulminacyjny moment nastąpił przy okazji WWE 2K20 – odsłona była tak popsuta, że przelała czarę goryczy. Oceny mówią same za siebie, a ja nie zabawiłem tam długo. Produkcja leżała pod każdym względem. A twórcy zdawali sobie z tego doskonale sprawę, albowiem w formie pokuty i przewietrzenia głów, postanowili przerwać rokroczną formułę wydawania kolejnych części i zaserwowali sobie rok przerwy.

Wielki powrót, czyli WWE 2K22

I jest to ten moment, w którym dochodzimy do „bohatera” naszego tekstu, a więc WWE 2K22. Seria powróciła po rocznych wakacjach i zachowała się niczym prawdziwy mistrz. We wrestlingu bardzo często dochodzi do sytuacji, w których zawodnicy robią sobie przerwę z powodu wypalenia. Gdy nie mają pomysłu albo sił kontynuować, fundują sobie odpoczynek i wracają ze zdwojonymi siłami i ogromną motywacją.

Potem zazwyczaj serwują widzom swoje najlepsze wersje. WWE 2K22 jest właśnie takim wrestlerem. Powiem więcej — jest jednym z tych, który dostał takiego rozpędu, iż na najbliższej Wrestlemanii śmiało mógłby pretendować do tytułu Mistrza Świata organizacji. Zanim przejdziemy do szczegółów, pozwolę sobie na porcję huraoptymizmu — to prawdopodobnie najlepsza gra o wrestlingu, jaka kiedykolwiek powstała.

Fundamenty

Jak wspomniałem we wstępie, najważniejszą sprawą jest dla mnie to, jak tego typu grę czuć w ringu. Tu jest znakomicie. Przede wszystkim próżno szukać dziwnych bugów czy niedociągnięć. Wszystko chodzi niezwykle płynnie, zawodnicy zachowują swoją fizykę, a każde DDT, każdego German Suplexa czy każdego Drop Kicka po prostu doskonale czuć. Siła i dynamika ciosów wylewa się z ekranu.

Idąc dalej, waga wrestlerów również ma przełożenie na intensywność zmagań w ringu. Zupełnie inaczej walczy się małymi High Flyerami, a zupełnie inaczej masywnymi Grapplerami. Każdy zawodnik (a roster jest naprawdę imponujący i zawiera bohaterów zarówno dzisiejszego WWE, jak i tych z przeszłości) to inne doznania. Nie ma mowy o podobnej formie i odmiennych skinach. Pod względem feelingu udało się wrócić do najlepszych lat.

Co więcej, samo sterowanie uległo nieznacznej zmianie na plus. Ciosy i ich kombinacje wyprowadza się teraz łatwiej, a różnego rodzaju dźwignie zakłada się z dużo większą wygodą i przyjemnością. Mało? Korzystanie z narzędzi (od młotów, aż po drabiny) jest dużo luźniejsze, a dzięki braku bugów, w końcu można się nim cieszyć. Niekiedy to przecież esencja wrestlingu.

Może być więc krwawo! Cieszę się, że twórcy z 2K postanowili wrócić do dorosłej formuły i znów możemy bawić się w rzucanie przeciwników z wysokich rusztowań za kulisami oraz ciskaniu ich z klatki na rozpalone stoły. Wszystko to działa po prostu sprawniej i nie jest przełamywane przez notorycznie występujące kłopoty z wydajnością albo znikającymi i przenikającymi się przedmiotami. Tego tu właśnie było trzeba.

Inne tryby

Ciekawie udało się podejść także do dwóch znanych trybów: MyGM i MyRise. W przypadku tego pierwszego działamy na zasadzie prowadzenia całej gali i jesteśmy kimś w rodzaju menadżera/organizatora całych eventów. Tu wszystko zostało bardzo mocno rozbudowane i wreszcie daje odpowiednie poczucie kontroli nad tym, czego mogą chcieć kibice. Bardzo mi tego wcześniej brakowało.

Jeśli mówimy o brakach, warto zgrabnie przejść do trybu MyRise. Tu niestety pojawiły się pewne niedociągnięcia. Grafika w scenach przerywnikowych zdecydowanie odstaje od dzisiejszych standardów, a mimika może nieco irytować. Gdy pierwszy raz zobaczyłem menadżerkę, delikatnie się przeraziłem. Niemniej, jestem jedną z tych osób, które akurat od tego trybu gry nie wymagają wspinania się na wizualne wyżyny.

Inaczej jest w kwestii rozgrywki. Odnoszę wrażenie, że bardzo mocno rozbudowano budowanie charakteru naszego zawodnika poprzez odpowiedzi w rozmowach i wywiadach. Wreszcie wydaje mi się, że mogę odpowiadać inaczej, niż „Tak” albo „Jasne, że tak”. Nie wiem jeszcze, w jakim stopniu wpływa to na rzeczywisty obraz rozwoju bohatera (potrzeba do tego wielu godzin z różnymi zapisami), ale pierwsze wrażenia — które potrzebne są większości graczy — zdecydowanie wypadają na plus względem przeszłości.

Reasumując — WWE 2K22 zasługuje na pas

Jeśli rok przerwy będzie w ten sposób działał na każdą serię wydawaną w trybie corocznym, to ja ją poproszę. Jestem w stanie zawsze czekać, jeżeli będziemy mówić o aż takim postępie. WWE 2K22 przerosło moje oczekiwania i nie zamierzam tego ukrywać. Zdawałem sobie sprawę, że wydanie czegoś podobnego do WWE 2K20 może być gwoździem do trumny.

Na szczęście udało się tego uniknąć, a ekipa odpowiedzialna za serię pokazała, że wciąż to ma. Wiedziałem, że twórcy wyciągnęli wnioski. W recenzowanej grze widać masę włożonego serca, zamiłowanie do tej dyscypliny sportu i ogromną chęć pokazania wszystkim niedowiarkom, że w 2022 roku wciąż można zrobić dobry projekt o wrestlingu. Napiszę więcej — to nie tylko udana gra o wrestlingu, ale po prostu fantastyczna gra sportowa.

Mam za sobą już sporo godzin na różnego rodzaju ringach, a jestem pewien, że to nie koniec. Wygląda na to, że wreszcie pojawił się tytuł, który na dłużej odciągnie mnie od FIFY. Dostałem grę, która jednocześnie łechta moje zapotrzebowanie na odpowiednio dopieszczone technologicznie projekty i zapotrzebowanie na cieplutkie ukłucia nostalgii w serduchu (tu szczególna pochwała dla fenomenalnego trybu Showcase o moim ulubionym Reyu Mysterio).

W ramach podsumowania muszę napisać, iż jestem spełniony. Choć wciąż nie jest to gra perfekcyjna, to jest na pewno najlepszą, jaką w ramach całej serii dostaliśmy. A to ogromne wyróżnienie. Wrestling nie umarł, niech żyje wrestling — chciałoby się wykrzyczeć. Visual Concepts — chapeau bas. A teraz wracam, bo przede mną Royal Rumble do wygrania!