Pink Floyd The Wall – film, który potrafi zamurować.
Pink Floyd w swoim repertuarze mogą pochwalić się wieloma genialnymi krążkami. Nie zdarza się jednak często, żeby na podstawie albumu muzycznego realizowano cały film fabularny. The Wall to jednocześnie tytuł płyty z 1979 roku, oraz psychodelicznego filmu powstałego 3 lata później. Premiera “Ściany” odbyła się 14 lipca 1982 roku i genialnie udało się przenieść wizję Rogera Watersa z muzyki na film.
Another Brick in the Wall …
The Wall to, moim zdaniem, jeden z najwspanialszych albumów, które kiedykolwiek mogłem przesłuchać. W dodatku był obecny w domu odkąd pamiętam i chyba właśnie ta obecność zdefiniowała mój późniejszy gust muzyczny. Ściana nie ma Polskiego wydania, z resztą tłumaczenie na jakikolwiek język wydaje się być zbędne. Choć musicale kojarzą się częściej z beztroską zabawą z Mamma Mia!, The Wall jest właśnie jednym z nich. Jednak oparty jest na dramatycznej fabule, która jest ponadczasowym obrazem, dopełniającym wszechobecną muzykę Pink Floyd. To dość trudny film, którego nie zrozumiałem za pierwszym razem. Wtedy jednym z powodów był właśnie brak naszego języka. Mimo to włączałem film, żeby przesłuchać album w formie “teledysku”. Dopiero z czasem zrozumiałem historię. Z jednej strony, powoli zapadającego się człowieka, który izoluje się od wszystkich, budując tytułową ścianę. Z drugiej – całe The Wall to manifest przeciw wojenny.
Roger Waters zawarł na płycie bardzo dużo prywatnych przeżyć – utrata ojca podczas wojny jest tu istotnym elementem. Młody Pink również stracił ojca i dorasta w samotności i rosnącym niezrozumieniu, pogłębiając alienację. Nauczyciele wyładowują frustrację na uczniach, układając w ten sposób “kolejne cegły do muru”. Utrata żony to kolejne dokładanie do ściany. Pojawiający się przy tej okazji element animowany, niesie ze sobą ogromny erotyzm i w ciekawy sposób obrazuje uczucie między Pinkiem i jego żoną. Dwa kwiaty splatają się, jednak po chwili zaczynają się zagryzać, aż w końcu jeden pożera drugiego. W tym wypadku można to interpretować jako obawę Pinka przed zbliżeniem, które może skutkować tym, że zostanie zraniony. Jego mur jednocześnie izoluje od bólu, ale samotność również go zadaje.
What else did you leave for me?
Film świetnie łączy sceny aktorskie z animacjami. Prace Geralda Scarfe tak bardzo na mnie wpłynęły, że nie wyobrażam już sobie Goodbye Blue Skies, bez jego przerażającej wizji bombardowania Anglii. Stworzył on również “maskotkę” albumu – Karykaturę nauczyciela. Wysoka, chuda postać z długimi rękami, której miejsce zawsze było przy maszynce do mielenia. W The Wall nic nie jest przypadkowe. Kolorystyka ściśle nawiązuje do wojennych stron konfliktu, pokazując ich okrucieństwa. “Ściana” jest więc 95-minutowym, intensywnym doświadczeniem, które zostawia nas z przemyśleniami jeszcze długo po zakończeniu seansu. Film jest z pewnością warty uwagi, nie tylko przez fanów Floydów.