Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Gry Publicystyka

Deszcz promocji, czyli o niskich cenach gier słów kilka

Wiele wskazuje na to, że premierze nowej generacji konsol towarzyszyć będzie wzrost cen gier. Rosnącym kosztom produkcji od lat nie towarzyszył wzrost cen, przez co z czasem tworzenie niektórych tytułów zaczęło być nieopłacalne. Dzisiaj chciałbym poruszyć ten problem, dotykając tutaj jednak innego zjawiska, przez które nie mam ochoty płacić pełnej ceny za gry – sporych i częstych promocji.

Możemy przyjąć, że koszt standardowej gry AAA w dniu premiery wynosi około 160zł na PC. W przypadku Switcha jest to jakieś 200zł. Z kolei na PlayStation 4 i Xbox One około 240zł. Czy jest to cena wygórowana? W mojej opinii nie. Uzbieranie takiej kwoty raz na jakiś czas nie stanowi dla mnie większego problemu. Szczególnie kieruję się tutaj tym, ile godzin rozgrywki może mi ten tytuł dostarczyć. Różnicę w stosunku cena/czas widać porównując gry do książek, filmów czy mang. Dlaczego więc ostatnim przeze mnie kupionym premierowym tytułem na komputery osobiste był Battlefield 4 w 2013 roku?

Wykres pokazujący historię cen Battlefielda V na PC.

Bo po co mam płacić za coś w dniu premiery pełną kwotę, skoro za kilka miesięcy cena spadnie o połowę?

Gier teraz jest naprawdę sporo. Myślę, że mało kto jest w stanie ograć wszystko, co by zechciał. Kupka wstydu u każdego rośnie i rośnie. Zazwyczaj wzrastają one do niebotycznych rozmiarów. Dzieje się tak głównie dzięki promocjom, tak, jak chociażby ostatnio na Steam Summer Sale czy wcześniej Epic Summer Sale. Po drodze jeszcze były promocje na GOG, GMG, cdkeys czy muve. Pozycji do ogrania mam tyle, że nie widzę żadnego powodu, by brać dany tytuł na premierę.

Nie jestem w stanie już zliczyć dokonanych przeze mnie zakupów w tym roku na PC. Na szybko przypomnę sobie Deep Rock Galactic za 50zł, Satisfactory za 31zł na Epicu, Battlefielda V na wyprzedaży Origin za 30zł, Elder Scrolls Online za 32zł na muve i Dark Souls Remastered na Indie Gala za 60zł. W tej samej cenie mógłbym kupić jedną pozycję na premierę, ale tak się złożyło, że nie było w tym okresie żadnych interesujących mnie nowości. Zresztą, nawet jakby były to pewnie bym nie brał.

Na tegorocznej letniej wyprzedaży Steam jak zwykle było więcej promocji niż portfel byłby w stanie opłacić.

Do tego wszystkiego dochodzi spore rozdawnictwo darmowych gier, przede wszystkim z rąk Epica.

Rozdanie za darmo GTA V, Cywilizacji 6, Borderlands Handsome Collection czy ARK: Survival Evolved jest prostym sygnałem do graczy, że z czasem spokojnie każdy będzie mógł dostać wymarzoną grę za darmo. Myślicie, że to raczej nie obchodzi osób, które kupiły dany tytuł wcześniej? Powinniście w takim razie poczytać komentarze wkurzonych użytkowników przy dowolnym rozdawnictwie darmowego tytułu. Zawsze pojawi się ktoś wściekły żądający zwrotu pieniędzy, bo inni dostali za darmo, a oni musieli płacić. Patrzcie zresztą na to jakie okno mi wyskoczyło gdy tylko wszedłem na Epica w celu sprawdzenia ile darmowych gier już odebrałem.

Darmowe gry na Epic Games Store do odebrania w tym tygodniu.

A jeszcze mamy abonamenty.

Xbox Game Pass stał się dla mnie rewolucją, jeśli chodzi o dostęp do gier. Podczas gdy na PC raczej nie kupowałem drogo tytułów, tak na Xboksie większe promocje tak często się nie pojawiały. Pudełek z grami kupionymi przy premierze lub za wysoką cenę mam tutaj znacznie więcej. Tylko że ostatni zakup na Xboksa One miał w moim przypadku miejsce na święta 2018 roku. Dlaczego?

Bo nagle czego nie kupiłem, to pojawiało się w Game Pass. Zacząłem się zastanawiać, po co mam kupować dany tytuł, skoro za chwilę pojawi się w usłudze i będę miał go za śmieszną cenę? Abonament podbiłem sobie do 2021 roku, gdy Microsoft dał taką możliwość. Na konsoli ostatnio grywam rzadziej, ale gdy już ją włączam, to odpalam NieR Automatę, Ace Combat 7, Red Dead Redemption 2 czy Sea of Thieves. Każdy z tych tytułów mam dzięki Game Pass. W dodatku biblioteka gier jest tam tak ogromna, że nie widzę sensu w kupnie jakiejkolwiek pozycji na Xboksa.

Nie wygląda to zresztą dużo inaczej na komputerach osobistych. Biblioteka GamePassa nie jest tak obszerna, ale nadal daje graczom sporo zajęcia, jednocześnie kosztując znacznie mniej. Sam pobrałem ostatnio Fallouta 76, którego wcześniej na promocji na Steam widziałem za 120zł.

Zdjęcie przedstawiające ostatnie premiery w GamePass na PC.

Kompletnie inaczej wygląda sytuacja na Switchu.

Każdy, kto śledzi chociaż trochę rynek gier, powinien znać ceny gier na Switcha. 150zł 2 lata po premierze to norma. Wiele osób na to narzeka. Patrząc jednak na to, ile oszczędzam na grach na PC i Xboksa One to okazyjne wydanie 200zł na tytuł na Switcha nie stanowi dla mnie większego problemu. Szczególnie że mogę go tanio odsprzedać w razie, gdyby mi nie podszedł. Tego samego nie mogę powiedzieć o tytułach wydawanych na PC.

Więc co o tym wszystkim sądzę?

Zwiększenie cen gier w moim przypadku wiele nie zmieni. Poza bardzo nielicznymi wyjątkami i tak będę czekał na większe wyprzedaże, w których wiele tytułów pewnie wyrwę za bezcen. Zamiast zastanawiać się nad podwyższeniem cen, powinno się pomyśleć nad tym, co robimy nie tak, że nasze gry kilka miesięcy po premierze kosztują już połowę swojej wartości?

Wykres przedstawiający historię cen Breath of the Wild.

Niektórzy szukają tutaj zysku w tytułach już wydanych, wrzucając do swoich gier mikropłatności czy tony DLC. Tylko czy jest to dobre rozwiązanie? Tutaj znowu dochodzę do momentu, w którym wolę poczekać do wydania kompletnej edycji, często też już o kwocie sporo obniżonej. Fajnie, że mogę grać tanio, ale też chciałbym bardziej doceniać producentów. Gdyby sytuacja wyglądała bardziej jak to, co widzimy na Switchu, to na pewno chętniej bym kupował gry w wyższych cenach. Tam przynajmniej w wielu przypadkach mogę być spokojny o wysoką jakość produkcji, nie rozszepianie się na tonę DLC czy sporą liczbę błędów w pierwszych dniach obecności na rynku.

Czuję to zresztą w przypadku wielu gier niezależnych. To raczej jedyne pole, na którym jestem gotowy kupić tytuł w pełnej cenie. Tyle tylko, że ta tutaj jest zazwyczaj dużo niższa niż w przypadku gier AAA. Chcę doceniać twórców, ale nie chcę tego robić, jeśli za kilka miesięcy będę mógł oszczędzić większość wydanej kwoty na ten tytuł. Dajcie mi produkcje warte pełnej kwoty!