Zapewne jeśli interesujecie się informacjami wokół gier wyścigowych, to mogliście usłyszeć o sytuacji związanej z The Crew. W skrócie, Ubisoft zamknął serwery tej gry mimo tego, że była to produkcja, która potrzebowała stałego łącza z internetem. Na domiar tego francuski wydawca odebrał każdemu licencje na dostęp do produkcji, co oznacza, że obecnie nawet jej nie można już pobrać (By zyskać jeszcze więcej informacji na ten temat, polecam obejrzeć poniższy film).
Pomijając najgorsze elementy tej kontrowersji, smutną sprawą dla mnie jest to, że utraciliśmy gry skupiające się na jeździe po terenach Stanów Zjednoczonych. “Jak to gry?” pewnie spytacie. Cóż, niestety ta sytuacja może dotyczyć nie tylko pierwszej części The Crew, ale także i dwójki oraz Motorfesta. Co w skrócie oznacza, iż te produkcje także mogą zniknąć w niedalekiej przyszłości. Dochodząc jednak już do konkluzji, cała ta afera przypomniała mi o jednej niedocenionej w czasie premiery grze. Mowa o wydanym w 2011 roku Need for Speed The Run. Produkcja autorstwa Black Box posiada sporo podobieństw do The Crew. W obu tych grach pokonywaliśmy najróżniejsze drogi w najróżniejszych zakamarkach USA. Jednak w grze, o której dziś opowiem, braliśmy udział w jednym wyścigu, toczącym się od wschodniego do zachodniego wybrzeża Stanów. Był on wypełnionym najróżniejszymi segmentami akcji, których nie powstydziłby się sam Michael Bay. Zresztą ten reżyser i jego twory były główną inspiracją dla Need for Speed The Run.
Gra drogi
Głównym bohaterem produkcji jest Jack Rourke, który nawarzył sobie piwa wpadając w długi wobec Mafii. Znajduje się on obecnie na celowniku tej organizacji i jedyną postacią, jaka może mu pomóc, jest Sam Harper. Przyjaciółka Jacka, która składa mu propozycje, by ten wystartował w tytułowym The Runie. Wyścigu startującym w San Francisco a kończącym się w Nowym Yorku. Nagroda z tego wyścigu pozwoli Jackowi w pełni odratować się od śmierci. Fabuła tego NFSa jest dość prosta, jak to już bywało w tej serii, ale osobiście mnie wciągnęła właśnie tą prostotą.
Nie oznacza to tego, że Black Box odpowiedzialne za tę produkcję spoczęło na laurach. Widoczne jest to w samej kreacji Stanów Zjednoczonych, przez które będziemy się ścigać. Tereny te są mocno różnorodne. Będziemy się ścigać w Parku Narodowym Yosemite, uciekać przed policją jadąc w Dolinie Śmierci czy ostatecznie nadrabiać czas jadąc przez śnieżne góry. Oprócz tego odwiedzimy cztery miasta w USA: San Francisco, Las Vegas, Chicago i oczywiście kończący wyścig Nowy York.
Jazda przez te krajobrazy jest bajeczna. Zresztą nic dziwnego skoro autostrady, drogi szosowe czy nawet te gruntowe były tworzone na podstawie realnych odpowiedników. Jest to najbardziej widoczne w przypadku miast, gdzie najbardziej charakterystyczne odcinki danych tras zostały odtworzone jak najwierniej. Szkoda jedynie, że twórcy nie mieli czasu na stworzenie większej ilości takich odcinków. Bardziej wprawne oko może spostrzec powtarzalność tras. Black Box starało się zamazać podobieństwo poprzez odwrócenie danego odcinka czy zastosowanie na nim innej pory dnia. Niestety dalej jest to zauważalne.
Mimo tego, że The Run jest jednym ogromnym wyścigiem, to i tak weźmiemy udział w paru innych konkurencjach. O wyścigach już wspomniałem, ale do tego dochodzą także inne wyzwania. Mowa dokładnie o pokonywaniu odcinka na czas czy eliminacji, w której rywal na ostatnim miejscu odpada po określonym czasie. Te tryby zostały tutaj odpowiednio wyjaśnione dla potrzeby fabuły. Aczkolwiek twórcy produkcji o wiele bardziej woleli skupić się na aspekcie zabawy.
Odpowiednie cztery kółka na 5 tysięcy kilometrów jazdy
Jack podczas pokonywania wirtualnego spadkobiercy Cannonball Runa, będzie miał możliwość zapoznania się z aż 160 różnymi pojazdami. Liczba ta robi spore wrażenie jak na kolejną odsłonę NFSa, ale dochodzi tutaj do podobnej sytuacji jak z trasami. Gdyż różne wersje jednego wozu potrafią być liczone jako parę dodatkowych. Mimo tego uważam, że lista przygotowanych tutaj pojazdów i tak robi pozytywne wrażenie. Przeszedłem tę grę już około 6 razy i za każdym razem mój The Run zaliczałem różnymi autami, którymi zwykle nie miałem okazji pojeździć, a z pewnością jest jeszcze wiele takich wozów, których nie obadałem.
Do tego ciekawą dodatkową rzeczą, jaką posiada The Run jest dostosowywanie pojazdów. Serio jest to zaskakujące, bo myślę, że ten element wcale nie musiał się znaleźć w finałowej grze. Zresztą wydany rok wcześniej Hot Pursuit tego nie posiadał i przynajmniej dla mnie nie stanowiło to problemu. Oczywiście nie jest to taki wizualny tuning, o jakim myślicie. Bo w rzeczywistości polega on na wyborze jednego z paru bodykitów i zmianie koloru/malowania. Mimo tego element ten w takiej formie naprawdę wystarcza dla liniowej gry wyścigowej, jaką jest The Run.
Model jazdy oferowany przez tę część porównałbym do kultowego Most Wanted z 2005 roku. Samochody są nastawione na przyczepną jazdę, ale nie boją się tracić trakcji na zakrętach. Jest to zależne od poziomu trudności prowadzenia. Czyli w skrócie jeśli mamy pojazd, którego prowadzenie jest określone jako “Łatwe”, oznacza to, że samochód nie jest chętny do poślizgów. Z kolei wybór wozu gdzie prowadzenie jest określone jako “Ekstremalne” będzie skutkować tym iż pojazd podczas wchodzenia w zakręty chętnie będzie wpadał w poślizgi. Do tego dochodzi jeszcze klasyczne nitro, które będziemy zdobywać za niebezpieczną jazdę czy pokonywanie skrótów. Jednak istnieje jeszcze jeden sposób na zdobywanie przyspieszenia w tej grze. Chodzi mi oczywiście o drafting. Jeśli zapełnimy jego pasek, poprzez jazdę za przeciwnikiem otrzymamy niesamowicie korzystne przyspieszenie. A dodając do tego jeszcze nitro, będziemy nieuchwytni dla rywali. Najlepsze w zapełnianiu tego paska jest ryzyko, które towarzyszy podczas tej czynności, ale nie tylko podczas jej.
The Run zapewni Ci dawkę ryzyka
Każdy wie, że nieodpowiedzialna i pełna adrenaliny jazda jest synonimem serii Need for Speed. W tym przypadku The Run nie stanowi wyjątku i także zapewnia nam wyścigi przepełnione ekstremalnymi wrażeniami. Tyle że w tych wyścigach jest jedna wyróżniająca się rzecz. Zostały one w pełni oparte o najróżniejsze filmy akcji, o czym wspominałem na początku. Nie są to pojedyncze fragmenty, a dosłownie cała gra stara się to w pełni oddać.
Jedną z rzeczy, która na to szczególnie wpłynęła była nią kompozycja soundtracku. Ta została wykonana nie przez byle jakich kompozytorów, bo przez Briana Tylera (którego z gier możecie najbardziej kojarzyć z Far Cry 3 i Assassin’s Creed 4 Black Flag) oraz Micka Gordona (znanego przede wszystkim z kompozycji do Doom’ów). Wybór ten jest doskonały, bo utwory stworzone przez tę dwójkę wyraźnie podkreślają każdy pojedynek, na jaki się napotkamy. Podkreślają każdy nasz ruch, który może nas doprowadzić do łatwego odpadnięcia z wyścigu bądź zdobycia kolejnych sekund przewagi. A żeby to jeszcze spotęgować, Black Box po raz pierwszy dało nam możliwość kontroli nad bohaterem. Co prawda za pomocą Quick Time Eventów, ale mimo wszystko mocno to podbudowywało klimat filmu klasy B. Oprócz tego wyróżniało to mocno ten twór. No bo powiedzcie mi szczerze, w jakiej grze wyścigowej będziecie uciekać po dachach przed ostrzałem helikoptera mafii?
Ale przed helikopterem nie będziemy uciekać tylko na piechotę, bo także będziemy go unikać podczas ekstremalnych pościgów w dzielnicy przemysłowej Chicago. Będziemy musieli także uciekać przed policją, co akurat jest klasyczne dla serii. Chociaż już jazda po tunelach metra, unikając rozpędzonych pociągów brzmi nietypowo? A co powiecie na najlepszy według mnie moment w grze, jak i jeden z najlepszych momentów w całej serii. O czym to dokładnie mówię? A o wyścigu, w którym naszym problemem nie będzie tylko nasz rywal, ale i także… Lawina śnieżna! Jeśli jesteście ciekaw, jak wygląda ten fragment, to poniżej podrzucam wam cały wyścig. A nuż zachęci was do zapoznania się z tym tytułem.
Jedyny taki wyścig to The Run
Need for Speed The Run uważam osobiście za dość wyjątkową grę ze swego gatunku. Najsmutniejsze jest chyba to, że za tę produkcję oberwało się Black Box i to po raz ostatni, gdyż mieszane oceny i słaba sprzedaż tej odsłony, spowodowały upadek jednego z najlepszych studiów w historii gier wyścigowych. Obecnie co prawda większość graczy patrzy przychylniej na The Runa, ale niestety nie zmieni to decyzji Electronic Arts z przeszłości.
Bo gra może i nie jest idealna, jest stosunkowo krótka, a w dodatku jest widoczny u niej brak czasu na dokończenie paru elementów. Ale na szczęście najważniejsze podstawy tego projektu udało się ukończyć. A owe są na tyle solidne, że podczas grania zapewniają niemałą ilość dawanej frajdy. Co roku wracam do tej gry po raz kolejny zasiąść w supersamochodzie w celu ponownego pokonania The Runa. I tak sobie myślę, że obecnie nadszedł kolejny taki moment, by znów uciekać przed mafią, policją czy przed wszelakimi eksplozjami w tej szalonej podróży przez Stany Zjednoczone.