Powody dla których Xenoblade Chronicles Definitive Edition to jeden z najlepszych remasterów ostatnich lat
Ostatnimi czasy switchowy E-shop przeżywa oblężenie portów kilkuletnich gier, których cena nie zachęca do zakupu. Jakkolwiek jestem w stanie przełknąć cenę ponad 200zł za pakiet kilku gier od 2K, niektórzy wydawcy… Są chyba zbyt pewni swoich dzieł – niech za przykład posłuży tu odświeżone wydanie Burnouta Paradise, przeszło 12 letniej gry, za którą EA prosi sobie równowartość nowej, pełnoprawnej gry.
Nie każdy remaster jest jednak skokiem na kasę i świetnie pokazuje to przypadek Xenoblade Chronicles. Nintendo znowu pokazało, jak powinno się traktować swoje marki i pomimo wysokiej ceny, oferuje graczom także wysoką jakość. Co czyni Definitive Edition tak dobrym remasterem?
Dodatkowa zawartość
Po pierwsze – DE oferuje graczom coś “ekstra”. Do gry dodany został moduł nazwany “Extra story”, który rozszerza fabułę gry. Jest to świetny dodatek na kilka godzin rozgrywki, którego wierny fan serii nie może pominąć. Przejście prologu trwa około 4 godziny, a sam epizod jest chyba największym plusem wydania. Świetnie spina historię i rozwija interakcje między głównymi bohaterami.
Dbałość o szczegóły
Wiele remasterów skupia się po prostu na usprawnieniu grafiki, zostawiając wiele niedopracowanych aspektów gry bez żadnej ingerencji. W przypadku Xenoblade deweloperzy postanowili przyłożyć się także do ulepszenia innych aspektów gry. Największym plusem nowego wydania jest moim zdaniem przemodelowany system leveli. Oryginalny tytuł, oraz jego wydanie na 3DSa, pominęły jeden bardzo frustrujący moim zdaniem aspekt endgame’u. Końcowe etapy gry zmuszały bowiem gracza do uciążliwego grindu, o ile wcześniej nie lizał ścian i nie wykonywał wszystkich możliwie questów pobocznych. Po prostu – trafiamy do lokacji postaciami na – dla przykładu – 50 levelu, a gra rzuca w nas przeciwnikami z poziomu 55. W Xenobladzie level postaci jest bardzo znaczącą statystyką. Praktycznie co poziom odczuć możemy znaczny wzrost siły naszej drużyny, ze względu na ogromne skalowanie statystyk, niczym w MMO. I złe ustawienie poziomu przeciwników w oryginale poskutkowało zmuszeniem mnie do kilkugodzinnego, żmudnego wbijania poziomów aby pokonać ostatniego bossa. Na szczęście w nowym wydaniu nie musiałem tego robić.
Bardzo podoba mi się także odświeżona ścieżka dźwiękowa gry. Xenoblade na Nintendo Switch otrzymał nowe, dużo lepiej brzmiące utwory, oraz remixy. Jeśli jednak jesteście bardzo przywiązani do starej ścieżki dźwiękowej – nie ma problemu! Gra umożliwia powrót do oryginalnego soundtracku.
Remaster był pierwszemu Xenoblade’owi zwyczajnie potrzebny
Czasami wydaje mi się że twórcy traktują słowo “remaster” jako równoznaczne z “port z modem podbijającym rozdzielczość do HD na nowe konsole”. Wiele gier, takich jak chociażby Bioshock 1 i 2 nie potrzebowało moim zdaniem remastera – swoją premierę miały na dość zaawansowanych technologicznie platformach i wyglądają do dziś ładnie. Wystarczy podbić te nieszczęsną rozdziałkę. Sprawa ma się inaczej z tytułami bardzo starymi, które wyglądają archaicznie… Albo takimi, które wyszły na platformy Nintendo – i z tego powodu także wyglądają archaicznie. Dobrze jest w końcu zobaczyć Xenoblade Chronicles na sprzęcie o mocy nieco większej niż kalkulator przeciętnego maturzysty.
Niewiele trzeba aby uszczęśliwić wiernych fanów serii. Jak widzę takie crapy jak Warcraft Reforged, czy Heroes III HD, zawsze myślę jedynie o zysku, jaki wygenerują na… Frajerach. Wybaczcie dosłowność, ale szczerze wierzę w to, że tym właśnie dla wydawców są ludzie płacący niemałe pieniądze za mod podbijający rozdziałkę, który często jest dostępny do pobrania za darmo z fanowskich serwisów. Nie bądźcie frajerami – kupujcie tylko dobre remastery.