Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Gry Recenzje

Beyond Mankind – kiedy twórcy porwą się z motyką na księżyc

Nie sposób się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że Steam to jedno wielkie śmietnisko. W odmętach crapów, podróbek, nigdy niedokończonych gier i zwykłych wyłudzaczy pieniędzy można jednak wygrzebać sporo perełek. Utalentowani twórcy, własnymi środkami tworzą arcydzieła, które nigdy nie przebiją się do masowego odbiorcy. No i jest też Beyond Mankind, który nie ma nic wspólnego z ostatnim zdaniem.

Sprytne oszustwo — gra w sklepie wygląda jak odpowiedź na gry od Bethesdy. Można dostrzec podobną stylistykę, wygląd postaci, a nawet same założenia gameplayowe. Na statycznych obrazkach, gra prezentuje się całkiem nieźle. Gorzej, gdy się ją włączy…

Beyond Mankind jest RPG dziejącym się w post-apokaliptycznym świecie.

Rozbudowany RPG w stylu Bethesdy tworzony przez studio Indie? Co może pójść nie tak? Po włączeniu gry okazuje się, że Bethesda jest tytanem pracy, a jej gry w porównaniu do Beyond Mankind są dopięte na ostatni guzik. Wiem, że głupotą jest porównywać pracę małego, niezależnego studia do całej korporacji, ale trudno. Mam wrażenie, że właśnie na to skojarzenie twórcy chcą złapać biednego gracza.

Skoro to RPG, to pierwszym co robi się po włączeniu gry, jest stworzenie postaci. Kreator naszego bohatera jest dość prymitywny i mało rozbudowany. Można jednak coś tu spersonalizować i rozdać pierwsze punkty w drzewku umiejętności. Ekran stylizowany jest na wyświetlacz jakiegoś zaawansowanego tabletu z przyszłości. Rozwiązanie, które widzieliśmy w grach jakieś 15 lat temu. Twórcy już dawno przestali podchodzić tak prostacko do designu menusów. Tutaj jednak jest pełen oldschool, a co za tym idzie chaos, bo właściwie nie wiadomo co jest tłem, a co reagującym na interakcję przyciskiem.

Tworzenie postaci w Beyond Mankind

Czas na rozgrywkę!

Gra rozpoczyna się w środku akcji. Zadaniem jest zdobycie ważnego tabletu. Ten ukryty jest na ostatnim piętrze pewnego budynku. Po wyczerpującej psychicznie i fizycznie odprawie możemy ruszyć w drogę. Wszystko dzieje się w postkomunistycznym budynku wielorodzinnym. Misja, którą wykonać możemy tylko my, polega na tym, że z parteru, gdzie stoi pół batalionu sojuszniczych żołnierzy, należy przejść na ostatnie piętro, skąd trzeba zabrać cel i wrócić. Widocznie nie wykona tego byle szeregowy. Twórcy na pewno zaplanowali zwroty akcji, wybuchy, emocjonujące wydarzenia i coś, co usprawiedliwi tę decyzję. Podniecony tym, co mnie za chwilę spotka podczas spaceru po pustych mieszkaniach i klatce schodowej ruszyłem w drogę. Na pierwszym piętrze nie było absolutnie nic. Po prostu je przeszedłem. Za to na drugim! Wyskoczył na mnie szczur. Agresywny szczur. Zabiłem.

Kolejne piętro było tym docelowym. Drzwi były zamknięte i zabezpieczone hasłem. Była do dość prymitywna zagadka, którą złamałem metodą prób i błędów. Wszedłem do środka, a tam trzy kolejne, agresywne, zabójcze szczury, które jakimś cudem udało się zabić wyszkolonemu wojskowemu. Po zebraniu danych dumnie zszedłem na dół i mogłem kontynuować w chwale swoje przygody.

No i tak mniej więcej wyglądają misje w Beyond Mankind.

Grafika do zbyt ładnych w Beyond Mankind nie należy...

Powrót do 2008 roku.

Mniej więcej na taki okres oceniam grafikę.d  Dopóki nic i nikt się nie rusza, to jest całkiem ładnie. Bez wodotrysków, ale można powiedzieć, że schludnie. Jednak, gdy mamy do czynienia z obiektami ruchomymi to cały czar pryska jak bańka mydlana i wychodzi siermięga. Koślawe animacje, obrzydliwe punkty artykulacji i ogólna bieda. Pomieszczenia są puste. Maksymalnie co można zobaczyć to pojedyncze biurko lub krzesło. Okazjonalnie obraz na ścianie i to wszystko. Nie ma na co patrzeć, nie ma czego oglądać i nie ma po co grać.

Jeśli miałbym za coś pochwalić ten tytuł, to jest w nim potencjał na całkiem przyjemny model strzelania, choć nie wiem, czy to nie jest jakiś gotowiec. Podobnie jak większość obiektów w grze.

Ciekawie wygląda też połączenie post sowieckiej zabudowy z technologią z przyszłości. Gdyby tylko, gra się zagłębiła w temat tej dziwnej symbiozy, to mógłby być bardzo fajny motyw, ale niestety świat pokazany jest dość powierzchownie.

W życiu nie widziałem tak złego modelu poruszania się.

Jeżeli postać stoi w miejscu, to jest znośnie, ale gdy tylko ruszyłem naprzód, to kamera nagle zachowywała się, jakbym zrobił krok w tył. Przez to interfejs się zmniejszał, a horyzont jakby zaokrąglał. Dało to wrażenie rybiego oka i zniekształciło obraz jak przez szklaną kulę. Dodatkowo na to wszystko nałożone jest obrzydliwe rozmycie. Właściwie, gdy postać się porusza, to gra zmienia się w obraz Muncha. Do tego nałożony jest dziwny filtr. Każdy obiekt na ekranie podczas ruchu bohatera wygląda, jakby zostawał w tym samym miejscu przez sekundę, a później rozciągał się w stronę, w którą idziemy, zostawiając poświatę po sobie. Chciałem to wyłączyć w opcjach. Nawet wydawało się to możliwe. Opcje jednak nie działały i nieważne co przełączyłem, wszystko wyglądało tak samo.

Oprócz działających opcji twórcy zapomnieli również o optymalizacji.

Gra bez wyraźnego powodu zacina się i traci płynność. Grafika, jaką gra oferuje, raczej nie sugeruje, że faktycznie potrzebuje potężnych zasobów. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że moja lampka nocna powinna uciągnąć Beyond Mankind na ultra i to z zapasem mocy. Trudna to była przeprawa.

Niestety wygląda to na bardzo leniwy zlepek darmowych obiektów i spełnianie ambicji początkującego scenarzysty.

Mógłbym powiedzieć, że potencjał był, ale nie oszukujmy się. W każdej grze jest jakiś potencjał, bo tworzą ją ludzie. Do każdego gatunku można wprowadzić coś nowego. W Beyond Mankind zabrakło czegokolwiek nowatorskiego.

Jeżeli to początki twórców w gamedevie to nie ma co się nad nimi zbyt mocno pastwić, ale z drugiej strony jako konsumenci wydajemy pieniądze na gry, żeby móc się w nich rozerwać i coś przeżyć. Nie można usprawiedliwić braku tych cech tym, że producenci nie mają doświadczenia.

Tym razem się nie udało. Nie mogę polecić Beyond Mankind.  Jest po prostu zbyt wiele dobrych tytułów, w które nigdy nie zdążymy zagrać. Uważam za bezcelowe powtarzanie mojego błędu i poświęceniu temu tytułowi swój cenny czas.