Cyberkruki

Strumień myśli o popkulturze

Gry Recenzje

Metaphor: ReFantazio — Persona w nowym wcieleniu

Atlus od czasów wydania Persony 5 przeżywa ciągłe pasmo powodzeń. Jej świetna sprzedaż przyczyniła się do powstania takich tytułów jak Shin Megami Tensei V czy Persona 3 Reload.  Zaskarbiły sobie fenomenalne oceny od graczy jak i przebiły rekordy popularności jeśli chodzi o sprzedaż. Nie można jednak ciągle “odgrzewać” swoich starych, popularnych serii. Trzeba było w końcu stworzyć nowe IP, które będzie w stanie konkurować z ich flagowcami. No i co tu dużo mówić, udało się. Poznajcie Metaphor: ReFantazio.

Brak szkolnego życia?

Dla osób, które miały jedynie styczność z Personą może być to duże zaskoczenie. Nie dość, że nie można romansować z nastolatkami to jeszcze tytuł jest osadzony w średniowiecznym fantasy gdzie dyskryminacja, śmierć i ogólny brutalizm jest na porządku dziennym. Akcja dzieje się w fikcyjnym państwie o nazwie Stany Zjednoczone Euchronii gdzie jako przedstawiciel rasy Elda zaciągamy się do wojska. Nikt jednak nie wie, że mamy w tym ukryty motyw jakim jest uratowanie młodego księcia — pretendenta do tronu. Został on przeklęty podczas próby zamachu na jego osobę. Dlatego też my, jako jego najbliższy przyjaciel wraz ze zbieraniną wojowników wyruszamy zgładzić Louisa — generała-geniusza, który ma chrapkę na tron. Jest on antagonistą serii jak i główną siłą napędową fabuły. Mógłbym jeszcze dużo opowiadać, jednak to ma być recenzja, a nie streszczenie opowieści. Z tego też powodu ograniczę się tylko do tego, a resztę poznacie na własną rękę.

Coś dużo Persony w tym Metaphor

Każdy kto grał w Persone, wie, że seria ta kieruje się pewnym ustalonym schematem. Oczywiście jest on trochę modyfikowany i urozmaicany w poszczególnych odsłonach, ale jednak gry w swoich założeniach są bardzo podobne. Główny bohater zaczyna jako lekki wyrzutek. Nikt go nie zna, po czym poprzez jakieś dramatyczne wydarzenie przebudza swoje moce, a następnie poprzez nawiązywanie więzi z innymi postaciami rośnie w siłę. W ten sposób nie dość, że zapoznałem was z założeniami serii Person to równocześnie poznaliście podstawy Metaphor: ReFantazio.

Tutaj główny bohater jest ostracyzowany przez przedstawicielem “bezuszastej” rasy. Następnie, podczas potyczki z wielkim potworem, których gra nazywa ludźmi budzi w sobie ukrytą moc. Jest ona łudząco podobna do Person z taką różnicą, że tym razem on sam się w nią zamienia, a nie używa jako przywołańca. To się oczywiście wiąże z używaniem specjalnych ruchów oraz magii. Archetypy — bo tak tutaj nazywają się wyżej wymienione moce możemy dowolnie ustawiać dla każdego członka naszej drużyny. Jedynym wymogiem jest ich odblokowanie. Robi się to poprzez nawiązanie więzi z postaciami, jak i posiadanie odpowiedniej ilości MAG, czyli magicznej waluty zdobywanej podczas walki.

Czy taka ilość podobieństw jest dobra czy nie – nie mi oceniać. Faktem jednak jest, że jeżeli grałeś wcześniej w Persony to tutaj poczujesz się jak w domu. Praktycznie każdy element z nich znajdziesz w Metaphor, większość w trochę podmienionej oprawie, ale starych wyjadaczy to nie oszuka.

metaphor

Walka w Metaphor

Mam świadomość, że nie każdy grał w Persony, więc postaram się trochę przybliżyć rdzeń rozgrywki w Metaphor. Większość naszych batalii toczy się w trybie turowym. Gdy już jesteśmy w trakcie potyczki mamy kilka opcji do wyboru. Atak bronią przydzieloną do postaci, użycie przedmiotu, blok lub, najważniejsze, skorzystanie z naszego Archetypu. Jest ich wiele rodzajów, a odblokowujemy je wraz z postępem w fabule. Każdy z nich ma w swoim arsenale jakieś specjalne możliwości, takie jak różne czary, leczenie bądź po prostu mocniejszy atak fizyczny. Jeżeli nasz archetyp osiągnie wymagany poziom, gra daje możliwość do czegoś w rodzaju jego ewolucji, co pozwoli nam na osiągniecie jeszcze większej mocy.

Jeżeli dwie z naszych postaci mają kompatybilne moce, mogą użyć wspólnego, doładowanego ataku co zadaje większe obrażenia. Każdy przeciwnik ma specyficzne słabości i mocne strony. Naszym celem jest wykorzystywanie arsenału tak, aby pokonać wrogów w jak najbardziej efektywny sposób, ponieważ jeżeli zabijemy go bez żadnych ubytków to dostaniemy zwiększone doświadczenie. Zanim jednak wkroczymy w tryb turowy, mamy możliwość zranienia wroga w realnym czasie za pomocą naszej broni. Jeżeli zadamy odpowiednią ilość to zaczniemy faktyczną walkę z dużą przewagą. Jeśli wróg jest na o wiele niższych poziomie niż my sami, istnieje również opcja natychmiastowego zgładzenia go, co oszczędza nam czas oraz nerwy.

Nowością jest opcja wybrania pozycji na polu walki. Naszych bohaterów możemy albo ustawić w przedniej linii, albo w tylnej. Front ma to do siebie, że bije większe obrażenia fizyczne jak i je otrzymuje. Tylna jest jej przeciwieństwem. Najlepszym wyborem jest więc ustawienie wytrzymalszych postaci na przód, a magów/kleryków, na tył.

Absurdalny styl artystyczny

Nie mam tego oczywiście na myśli jako coś negatywnego. Atlus ostatnimi czasami dostarcza graczom najlepsze interfejsu w branży, a przy Metaphor po prostu przeszli samych siebie. Może trochę przesadzam, ale momentami zastanawiałem się czy ja na pewno patrzę na grę, a nie jakiś renesansowy obraz. Do tego wszystkiego gra posiada tak dziwacznie wpadającą w ucho ścieżkę dźwiękową, że spokojnie mogę powiedzieć, iż mamy tutaj najbardziej do czynienia z najbardziej oryginalną grą ostatnich lat. Nie da się jej opisać słowami, dlatego też pod spodem macie próbkę.

Brzmi ona jakby wszyscy przodkowie Lotus Juice zebrali się i ten jeden ostatni raz dostarczyli utwór, który obudzi nawet w graczach jakieś specjalne moce.

Jako recenzent muszę być obiektywny i wskazać też jeden dosyć ważny aspekt, który już od dłuższego czasu jest traktowany po macoszemu. Mowa tutaj o modelach trójwymiarowych, które wyglądają od kilku lat tak samo. Jeżeli graliście w Persone 5 to zapewne pamiętacie jak wyglądały tamtejsze modele — tutaj nic się nie zmieniło. Wybija to trochę z nastroju podczas przerywników filmowych na silniku gry. Postać umiera, sytuacja jest bardzo emocjonalna, a twarze postaci wyglądają jakby właśnie wstały i czasami im się otworzą usta. No tak po prostu nie powinno być. Na całe szczęście gra dość często ucieka do zanimowanych fragmentów, które to już są bardzo miłe dla oka. Zakładając, że ktoś lubi japońską animacje oczywiście.

Dużym minusem jest również brak polskiej lokalizacji. Jeżeli ktoś rozpieszczony przez Personę 3 Reload myśli, że tutaj również przejdą grę w języku polskim to się niestety zawiedzie.

Nowe, stare, dobre

Tak się właśnie prezentuje nowe IP od Atlusa. Już od dnia premiery gra była skazana na sukces bo sprzedała się w ogromnej ilości ponad miliona kopii — co na nowe japońskie IP jest wynikiem wręcz niespodziewanym. Tytuł w teorii nowy, ale pożycza tyle elementów od innych gier Atlusa, że fani i tak poczują się jak w domu. Jeżeli ktoś się odbijał od Person przez fakt dużego nacisku na szkolne życie tutaj traci ten argument. Gra zdaje się zadowalać praktycznie każdego. Nie pozostaje mi nic innego jak po prostu Wam gry polecić bo jest to naprawdę solidny kawałek kodu